PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2022-05-17
Metal Hammer 5/2022

Metal Hammer 5/2022

Luxtorpeda, Wolf, Chemia, James Labrie, Abysmal Grief, The Hellacopters, Scream Maker, Evergrey, Hallas, Cult Of Luna, Corpsegrinder, Dark Funeral, Soul Carrion, Hell Militia, Titanic Sea Moon, Gggolddd, Warfist, Incite, Hydra, Venom Prison, Bladestorm


Metal Hammer 5/22021

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
Luxtorpeda 6
Wolf 10
Chemia 12
James Labrie 14
Abysmal Grief 16
The Hellacopters 18
Scream Maker 22
Evergrey 24
Hallas 26
Cult Of Luna 28
Corpsegrinder 30
Dark Funeral 32
Soul Carrion 34
Hell Militia 36
Titanic Sea Moon 38
Gggolddd 40
Warfist 42
Incite 44
Hydra 46
Venom Prison 48
Album Miesiąca 50
Recenzje 51
Woda Dla Kuców 57
Book Zapłać 58
Epicentrum 59
Za Progiem 60
Zafoceni 61
Odgruzowani 62
Bladestorm 64
Die Young 66

 

ZGRZYT

Zdarzyło się tak...

że gdy przygotowywałem do druku ten numer Metal Hammera, Litza wysłał mi omyłkowo do przesłuchania instrumentalne wersje utworów z nowej płyty Luxtorpedy. Zabrałem te numery w trasę samochodem i – po przejechaniu dwustu kilometrów – stałem się ich absolutnym fanem. Dlaczego? Bo Litza zafundował nam na „Omega” zestaw potężnych riffów, które śmielej niż zwykle nawiązują do tego co grał w latach 90. Tak – na nowym krążku Luxtorpedy słychać echa Acid Drinkers (rewelacyjny utwór „Ofiara z woli boli”), Flapjacka („Fetor”) a nawet KNŻ („Ja” to świetny finał płyty). Bywa też oczywiście przebojowo - „Przygotuj się” powinien od razu porwać publiczność na koncertach - ale generalnie płyta wali prosto w pysk (posłuchajcie „Podkute kto pyta” i „Rauchen”, ze świetym tekstem na temat palenia – tu Litza nieco autoironicznie puszcza oko do słuchaczy). Słowem - „Omega” to doskonały album, kto wie czy nie najlepszy w bogatej już przecież dyskografii Luxtorpedy?

Darek Świtała

 

ALBUM MIESIĄCA

HÄLLAS

Isle Of Wisdom

(Napalm Records)

Muszę się przyznać, że ostatnie kilka miesięcy zamiast na gorączkowych przeszukiwaniach nowości w dużej mierze minęło mi na ciągłych powrotach do „The Warrior’s Spell” Tarot. Słucham tej płyty prawie codziennie i jestem przekonany, że to jeden z najlepszych i najbardziej kompletnych materiałów, na jakie kiedykolwiek trafiłem. A dlaczego niby „przyznać”? Nie wierzę w instytucję guilty pleasure, więc taka motywacja odpada. Po prostu uważam ten konglomerat hard rocka, wczesnego heavy metalu, rycersko-średniowiecznego anturażu i szczodrze dawkowanej posypki z sera za muzyczny odpowiednik fast-foodu, nie ujmując tej płycie niczego pod względem jej zawartości merytorycznej. Piszę o tym wszystkim dlatego, że bardzo podobnie mam z „Excerpts From a Future Past”, czyli długogrającym debiutem Hällas. To taka sama mieszanka, tyle że z trochę odwróconymi proporcjami, bo zgiełk historycznej rekonstrukcji trochę zagłusza tam typowo skandynawska wrażliwość. Hällas od Tarot różni się także tym, że regularnie wydaje nowe płyty, które bynajmniej nie są skazane na robienie za tło dla wspomnianego debiutu, nawet jeżeli niewymuszona przebojowość „Astral Seer” czy „Star Rider” obecnie wydaje się w kontekście Szwedów raczej echem dnia wczorajszego. Wobec „Isle Of Wisdom” spokojnie można odczuwać pewną ambiwalencję, przy czym nie będzie ona dotyczyć klasy tej płyty, tylko jej substancji, która z jednej strony wydaje mi się bardziej zwarta i konkretna od któregokolwiek z wcześniejszych dokonań zespołu, a zarazem zdecydowanie najbliżej jej do zabarwionej prog-rockiem space opery. Odwołując się do poczciwego name-droppingu powiedziałbym, że na „Isle Of Wisdom” wpływy Wishbone Ash nie są nawet w połowie tak ważne, co zapatrzenie w Yes i Rush, może poza tandemem „Elusion’s Gate”/ „Gallivants (of Space)”. Jednocześnie, mimo że każdy album Hällas jest czymś w rodzaju koncept albumu, dopiero tutaj wszystkie numery rzeczywiście wydają się zbiegać w jednym punkcie, a przynajmniej ich brzmieniowa i emocjonalna amplituda osiąga zdecydowanie niższe wartości niż na „Excerpts…”. Czy to zmiana na gorsze? Niekoniecznie, po prostu zmiana, którą dość ciężko przeoczyć, a którą zrzuciłbym chyba na karb rosnącej zespołowej samoświadomości. Może zabrzmi to zabawnie w obliczu wręcz karykaturalnego zapatrzenia Hällas w przeszłość, ale uważam, że ten zespół nigdy nie miał nic wspólnego z retro-rockowym revivalem, tylko stał obok. Najlepiej widać to w momencie, kiedy revival w zasadzie zdechł, a twórcy „Isle Of Wisdom” mają się lepiej niż kiedykolwiek. Jasne, pewnie bywali bardziej błyskotliwi, ale nigdy tak konsekwentni i… dojrzali – nie jest to mój ulubiony komplement, jakim można obdarzyć muzykę, bo często używa się go, żeby parlamentarnie powiedzieć „nudny”, ale w tym wypadku dojrzali znaczy po prostu: umiejący wykroić z tej estetyki sam konkret i pozbyć się naiwności, która kiedyś pozwalała myśleć, że debiut Hällas będzie zaledwie jednorazowym wystrzałem.

Adam Gościniak

 

powrót do listy