PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2018-05-22
Metal Hammer 5/2018

Metal Hammer 5/2018

Dimmu Borgir, Overkill, Behemoth, Angelus Apatrida, At The Gates, Primordial, Crematory, Melvins, Godsmack, Kobra & The Lotus, Yes, Axel Rudi Pell, Wiegedood, Anthrax, Illusion, Trivium, Stillborn, Voidhanger, Sunnata, Manilla Road + składanka CD

Metal Hammer 5/2018

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
Dimmu Borgir 8
Overkill 12
Behemoth 14
Angelus Apatrida 16
At The Gates 18
Primordial 20
Crematory 22
Melvins 24
Pornografia 26
Godsmack 28
Kobra & The Lotus 30
Yes 32
Na Zachód Od Metalu 34
Axel Rudi Pell 43
Wiegedood 44
Anthrax 46
Illusion 48
Deszcz     50
Trivium 52
Stillborn 54
Voidhanger 56
Album Miesiąca 58
Sunnata 59
Recenzje 60
Manilla Road 68
Live 70
Book Zapłać 73
Die Young 74
 

ZGRZYT

Za nami Metalmania...

i przyznam, że dawno tak dobrze się nie bawiłem. Moim zdaniem tegoroczny festiwal w niczym nie przypominał tych sprzed kilkunastu i więcej lat, przede wszystkim dlatego, że zmieniła się publiczność. Owszem łączy ją jedno – wszyscy słuchają mocnej muzyki ale nie ma już podziałów, które tak wyraźnie można było dostrzec lata temu. Dziś fani black i death metalu śmiało przybijają „piątki” z sympatykami heavy czy gotyku, a w kuluarach i na zewnątrz Spodka (pogoda dopisała) można zobaczyć przede wszystkim świetnie bawiących się wspólnie ludzi. To cieszy. Martwi zaś to, że na tegorocznej Metalmanii, mimo starań organizatorów, nie pojawiło się więcej fanów niż rok temu. A przecież były powody by liczyć na większą frekwencję – choćby sam skład z Emperor, Napalm Death czy Asphyx na czele... No właśnie – Asphyx... Koncert który zagrali Holendrzy po prostu wybił mi zęby. Ze względu na obowiązki miałem zamiar zobaczyć jeden, góra dwa utwory z setu Asphyx. Tymczasem zostałem do końca ich koncertu i to z opuszczonymi do kolan gaciami. Rewelacja!

W tym numerze oprócz wielu ciekawych wywiadów (patrz spis treści obok), do części nakładu dodaliśmy też płytę CD z najnowszymi nagraniami takich zespołów jak Dimmu Borgir, Ihsahn, Anthrax czy Overkill!

Darek Świtała
 

ALBUM MIESIĄCA

PRIMORDIAL
Exile Amongst the Ruins
(Metal Blade)

Wiele wskazywało na to, że mogło się nie udać. Że mogło wywrócić się na cyce i leżeć w bezruchu. 

Po pierwsze: patos i metal wielokrotnie okazywały się w przeszłości zestawieniem godnym pożałowania. Dość powiedzieć, że taka mikstura dała światu – między innymi – Dimmu Borgir, metal gotycki i Joeya DeMaio. Primordial bardzo lubi wzniosłość, patos chyba również. Lubi napinać do maksimum cięciwę, z której wystrzeliwuje prosto w serca odbiorców strzały uczuć ostatecznych. Alan Averill nie jest facetem, który mógłby w swoich tekstach zarezerwować miejsce dla diatryb o zbawczej sile piwska albo o tym, jak to fajnie jest zacisnąć pięść, pomachać nią do rytmu szlagierów heavy metalu i rozkoszować się myślą, że gatunek ma wyznawców pod każdą szerokością geograficzną. Wokalista Primordial jest mentalnie tak daleko od Tankard, jak Dimmu Borgir od Revenge. Osławiony dystans, o którym od co najmniej kilku lat chętnie opowiadają w wywiadach metalowcy, nie funkcjonuje w języku Alana. Wprawdzie Averill lubi piwo, zdobył się nawet na żarcik, zatytułowawszy trzeci album Dread Sovereign „For Doom the Bell Tolls”, lecz w Primordial jest śmiertelnie poważny. Nie może być inaczej, skoro w swoich utworach, na przykład tych z „Exile Amongst the Ruins”, pisze o rozkładzie cywilizacji Zachodu. Za cienki jestem w uszach, by wyrokować, na ile trafne są jego diagnozy, wiem za to na pewno, że gość śpiewa z takimi pasją i zaangażowaniem, że uwierzyłbym mu, nawet gdyby postanowił zastąpić swoje wywody treściami z Panoramy Firm. Może właśnie dlatego patos Primordial nie jest łokciem bezpardonowo wciśniętym między żebra dobrego smaku? Kiedy słucham „Exile Amongst the Ruins”, nie mam poczucia, że ktokolwiek tu konfabuluje, że sili się na coś, czym zostać nie jest w stanie. Zdaję sobie sprawę, że wkraczam na grząski grunt hipotez i subiektywizmów, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że komunikat jest skrojony dokładnie na miarę nadawcy, co z kolei u odbiorcy nie wywołuje kłującego dysonansu poznawczego, nawet gdyby odbiorca nie zgadzał się z komunikatem fundamentalnie. 

Ale to mogło się nie udać również z innego powodu. Primordial pełnymi garściami czerpie mianowicie z boleśnie oczywistych źródeł inspiracji. Gdyby słuchać „Exile Amongst the Ruins” albo którejś z poprzednich płyt kwintetu jednym uchem, można by splunąć lekceważąco i w poczuciu wyższości szepnąć, że wszystko to zostało już setki razy przetrawione i wydalone. No bo co składa się na styl Primordial? Trochę żeliwnych riffów i dostojnych temp, które kilkadziesiąt lat temu stały się asumptem do chwały Black Sabbath. Do tego rozmach epickiego heavy metalu, odrobina folkowych krągłości, a przede wszystkim gigantyczny dług zaciągnięty u Quorthona. Averill nie ma najmniejszego zamiaru odcinać się od tych wpływów. Na lewej ręce ma wytatuowanego anioła znanego z grafik Black Sabbath, a jeden z jego zespołów nazywa się Twilight of the Gods. Na paradoks zakrawa w związku z tym, że Primordial zdołał wypracować na fundamencie tych inspiracji natychmiast rozpoznawalny styl, który na współczesnej scenie metalowej czyni grupę zjawiskiem osobnym. Choć zespół z jakiegoś powodu bywa sytuowany w przegródce z folk metalem, a nawet dzielił sceny z potwornościami w rodzaju Korpiklaani, to nie mieści się w doprecyzowanej konwencji jednego metalowego podgatunku. Kształtuje ów podgatunek na własnych zasadach. Podobnego zdania jest chyba Ciáran MacUiliam, gitarzysta i główny twórca muzyki zespołu, który powiedział pewnego razu: „Kiedy gramy z kapelami blackmetalowymi, nie jesteśmy wystarczająco blackmetalowi, kiedy natomiast występujemy u boku ekip folkmetalowych, nie jesteśmy wystarczająco folkowi. Chyba robimy po prostu swoje”. Każdej grupie życzę takiej banicji stylistycznej. 

Mimo wszystko noga wciąż mogła im się powinąć. Bo kto o zdrowych zmysłach nagrywa w dzisiejszych czasach dziesięciominutowe kawałki? W czasach, w których długość koncentracji uwagi regulowana jest wpisami na Twitterze i teaserami, a nie sześćdziesięciopięciominutowymi albumami? Jakby tego było mało, goście z Primordial mają czelność nagrywać numery, w których jeden riff ciągnie się na jednym rytmie przez kilka minut. Oczywiście to również wymaga wprawy i rzemieślniczej sprawności, bo jak trudno utrzymać rytm przez kilka minut wie każdy, kto oglądał „Whiplash”. O wiele większe słowa uznania wywołują jednak głębia i elegancja prostej muzyki wypełniającej „Exile Amongst the Ruins”. Ilekroć słuchacz zaczyna mieć wrażenie, że konstrukcja dźwięków zapadnie się zaraz pod własnym ciężarem, że osunie się w otchłań przesadzonej powtarzalności, zespół dokonuje modyfikacji, która raz jeszcze podnosi temperaturę. Nie sposób jednak myśleć o tej płycie w nomenklaturze muzycznych profesjonalistów o zmarszczonych czołach – w kategoriach aranżacji, tonacji i metrum, bo każdy z ośmiu utworów na dziewiątej płycie Primordial to angażująca opowieść, a nie sklejka riffów i melodii. 

Więc jednak się udało. Dostaliśmy potężną płytę, o której będzie się mówiło z ekscytacją jeszcze za kilkanaście lat.

Maciej Krzywiński
 
powrót do listy