PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2021-03-16
Metal Hammer 3/2021

Metal Hammer 3/2021

BLACK SABBATH, HORISONT, VIOLENT ANSWER, DRAGON, ASPHYX, BLAZE BAYLEY, LIQUID TENSION EXPERIMENT, KILLER BE KILLED, SCOUR, SOLSTAFIR, SUNNATA, TERRORDOME, DEZERTER, CRYPTIC SHIFT, THE CULT OF DESTINY, SOEN, STEVEN WILSON, GOD IS AN ASTRONAUT, ANNEKE, JOEL HOEKSTRA, MOONSPELL


Metal Hammer 3/2021

SPIS TREŚCI

ZGRZYT 3
HARD FAX 5
BLACK SABBATH 6
HORISONT 10
VIOLENT ANSWER 12
DRAGON 14
ASPHYX 16
BLAZE BAYLEY 18
LIQUID TENSION EXPERIMENT 20
KILLER BE KILLED 22
SCOUR 24
SOLSTAFIR 26
SUNNATA 28
TERRORDOME 30
DEZERTER 32
NA ZACHÓD OD METALU 34
CRYPTIC SHIFT 43
THE CULT OF DESTINY 44
SOEN 46
STEVEN WILSON 48
GOD IS AN ASTRONAUT 50
ANNEKE 52
JOEL HOEKSTRA     54
MOONSPELL 56
HIV 60
RECENZJE 62
EPICENTRUM 68
ZA PROGIEM 69
BOOK ZAPŁAĆ 70
ODGRUZOWANI 72
ZAFOCENI 73
DIE YOUNG 74

 

ZGRZYT

Rock jest martwy...

mówi w wywiadzie kilka stron dalej Steven Wilson. Pomyślałem sobie, że dla niego jest martwy od jakiegoś czasu, bowiem jego nowa muzyka coraz bardziej oddala się od tej stylistyki. Na szczęście wielu innych artystów ma na ten temat inne zdanie – nowe, świetne wydawnictwa Asphyx, Killer Be Killed, God Is An Astronaut czy SOEN dają nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone. Zresztą swoje trzy grosze dokładają do tego nasze rodzime zespoły – w numerze znajdziecie wywiady Z Sunnata, Terrordome a także Dezerterem, który celnie i gorzko recenzuje naszą rzeczywistość.

Do wiosny już bliżej niż dalej! I tego się trzymajmy. 

Darek Świtała

 

ALBUM MIESIĄCA

DEZERTER

Kłamstwo to nowa prawda

(Mystic)

Wbrew fejsbukowym opiniom „tych co się znają”, uważam, że nowa płyta Dezertera jest dobra. Dobra w takim sumarycznym wymiarze, nie jako muzyka czy przekaz, ale jako kompletny, wizualno-dźwiękowo-liryczny produkt, jak zwykle będący odpowiedzią na dość (nie)ciekawe czasy. Nie będę jednak rozwodził się nad tym co Dezerter wkłada nam do głowy, bo gdzieś obok znajdziecie rozmowę z Krzyśkiem Grabowskim, gdzie drenujemy skrupulatnie naszą piękną rzeczywistość. Tu skupię się raczej na Dezerterze – zespole grającym dźwięki. Oczywiście, rozumiem, że dla wielu ta przygoda straciła już błysk świeżości, sam mam swoich faworytów („Blasfemia”, „Mam kły mam pazury” czy „Prawo do bycia idiotą”), jednak uważam, że zespół nadal jest potrzebny, zachowując najważniejszą cechę, jaką dla punkowego projektu jest szczerość. Ten zespół nigdy się nie skurwił, zawsze pozostał sobą. Co z tego, że można znaleźć dziesiątki grup lepszych technicznie, perkusistów - maszyny itp. Dezerter gra sprawnie i cały czas odnawia swój styl. Tym razem cechą, która bardzo dobrze mi robi, jest oszczędność. Każda piosenka jest wydestylowana, wypucowana, odessano z niej dźwiękowy tłuszcz, mam wrażenie, że muzycy celowo wzajemnie się kontrolowali, by nie zagrać za dużo. A to w połączeniu z brzmieniową surówką, też w dużej mierze ascetyczną, spowodowało, że dostaliśmy takiego Dezertera obnażonego, z zaakcentowaną, kliniczną precyzją. Co z tego, że czasami jest to aż nazbyt proste? Tak ma być, w taki sposób muzyka nie kryje przekazu. Momentami jest rockowo, czasami nieco szybciej, bliżej korzennego punka, nadal nośnie. Podoba mi się to, że czasami zespół, szczególnie w warstwie gitarowej nawiązuje do archetypicznego noise’u („Brunatny”), być może nieświadomie, ale z dobrym skutkiem. Płyta jest całością, krótkim, intensywnym przelotem: 9 numerów, konkret, zwarty strzał w głowę. Dokładnie tak jak potrzebujemy. Nie sądzę, by dzięki tej płycie zespół zyskał jakichś nowych fanów, raczej utwierdza mnie w przekonaniu, że jest potrzebny, dodatkowo mam wrażenie, że te numery w wersji koncertowej będą prawdziwym sztosem. I tyle… „Znający się” nadal będą twierdzić, że płyta im się nie podoba, a niżej podpisany to idiota, ja nadal będę obstawał przy swoim, bo nie chcę być internetowym wieszczem prawd objawionych. Dezerter w formie. Dla tych, którzy na niego czekają. Tyle…

Arek Lerch

 

powrót do listy