PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2016-03-22
Metal Hammer 3/2016

Metal Hammer 3/2016

Black Sabbath, Ihsahn, Therion, Anthrax, Lost Society, Fuzz, Speculum, Obscura, Port Noir, Jimmy Bain, Textures, Superhalo, Frequency Drift, Adrian Belew, Unborn Suffer, So Slow, Symphony X, Bombus

 Metal Hammer 3/2016 

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
Black Sabbath 8
Ihsahn 12
Therion 14
Anthrax 16
Lost Society 18
Fuzz 20
Speculum 22
Obscura 24
Port Noir 26
Jimmy Bain 28
Textures 30
Superhalo 32
Na Zachód Od Metalu 42
Heaven & Hell 44
Mało Znane Mało Grane 46
Frequency Drift 48
Adrian Belew 50
Unborn Suffer 52
So Slow 54
Album Miesiąca 55
Recenzje 56
Symphony X 64
Bombus 66
Live Rhapsody 68
Out Of The Darkness 69
Die Young 70

ZGRZYT

Koniec...

...tak właśnie, dobitnie, Black Sabbath nazwał swoją zainaugurowaną ostatnio w USA trasę koncertową. Czy to naprawdę ostatnia trasa koncertowa legendy? Cóż... jak to powiedział kiedyś Ian Gillan: w rock'n'rollu nigdy nie mów nigdy... Choć wiele wskazuje na to, że tym razem Iommi i spółka traktują sprawę poważnie a na swoich koncertach, niejako w pożegnalnym geście dla fanów, sprzedają też nową Epkę, zatytułowaną – nomen omen - „The End”. Płyta jest na tyle ciekawa, że postanowiliśmy przyjrzeć się jej uważnie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta; znalazły się na niej (prócz wybornych nagrań koncertowych) także cztery nowe, studyjne utwory Black Sabbath. Kto wie, może to naprawdę ostatnie premierowe dźwięki jakie kiedykolwiek usłyszymy z obozu tej ekipy? Oby nie...

Temat przemijania zawsze zresztą był modny w metalowej estetyce, do dziś na większości płyt z tego gatunku, przynajmniej jeden utwór zwykle ociera się o te historie. Zresztą posłuchajcie nowej płyty Ihsahna, o której z przejęciem opowiada nam w tym numerze, albo wrzućcie do odtwarzacza nowe krążki Anthrax, Textures czy Unborn Suffer.

By jednak nie popadać w marazm – idzie wiosna a wraz z nią światło i nadzieja, zaś nadzieję jak wiadomo można spożytkować efektywnie. Ot choćby na to by wierzyć, że Black Sabbath wydają jeszcze kiedyś nowy album. A jeśli nie oni, to choćby Ozzy Osbourne.

Darek Świtała

 

ALBUM MIESIĄCA

BLACK SABBATH
The End
(Black Sabbath)

Trochę niespodziewanie pojawiła się ta płyta... W zasadzie to tylko Epka, ale aż osiem utworów, w tym cztery nowe studyjne kilery (sic!), które się na niej znalazły sprawiają, że nie można jej zbagatelizować. By było jeszcze ciekawiej, na razie nie można jej nawet kupić w żadnym sklepie. Ważne, że znalazły się na niej cztery rasowe, premierowe utwory, które na pewno ucieszą każdego fana Black Sabbath. Na początek „Season of the Dead” - posępne, toporne - typowe dla starego dobrego Black Sabbath. Utwór sunie niczym walec. Jak zwykle wyborny riff, napędzający cały temat. Sekcja dodaje mu jeszcze niezwykłej mocy. W środku zmiana riffu i jak to się potocznie mówi „jest ogień”. Ozzy ładnie prowadzi linię. Na koniec słychać, jakby dla wyciszenia, miarowo wybijany przez Wilka marszowy rytm...
„Cry All Night” – kolejny mocarny riff i to od samego początku. Następnie wchodzi gitara z efektem „wah- wah” i posępny wokal Ozzy’ego oznajmujący - „… ścieżka życia prowadzi do grobu. Boże miej litość, Jezu ocal… ”. Na koniec charakterystyczny dzwon i burza w tle… skąd my to znamy? „Take Me Home”- tym razem Iommi funduje nam urywane, cięte riffy a Ozzy już na wstępie wykrzykuje tytuł utworu. Świetna praca sekcji, która generuje niezwykłą energię. Bas Butlera dodaje porywającego groove’u. Jest też małe zaskoczenie - w trzeciej minucie, wchodzi gitara akustyczna w stylu flamenco. Bardzo ciekawe urozmaicenie...
„Islolated Man” - Już od początku riffowemu szaleństwu Iommiego (skąd ten facet bierze pomysły?), wtóruje wyrazisty bas Butlera, który idealnie wpasowuje się w klimat utworu. Wilk napędza rytm i świetnie uzupełnia się z Butlerem. W dodatku w tym numerze panowie postawili na bardzo melodyjny refren, który po kilku przesłuchaniach wpada w ucho. Ozzy jak wiemy, ma ucho do tworzenia takich melodii...

A numery koncertowe? „God Is Dead?” - mój ulubiony z „13” – geniusz Iommi'ego jest nieoceniony. Nagranie pochodzi z koncertu w Sydney z 27 kwietnia 2013 roku. Choć wychodzą tu mankamenty śpiewu Ozzy’ego na żywo (czasami trochę nieczysto), to dodają one sprawie autentyczności. Sekcja bardzo dobrze zgrana. Clufetos - który wspiera zespół na tej trasie - miarowo wybija tu rytm. Dodam jeszcze, że jego sceniczny wizerunek, przypomina mi trochę Warda z końca lat 70. Od 6 minuty i 23-ciej sekundy, kiedy wchodzi ten mocarny riff mistrza, tętno wzrasta a nieco później z gardła wydobywa się fraza „God is Dead!”, którą chcę się wykrzyczeć razem z Ozzym...
„Under The Sun” - nagranie pochodzi z koncertu w Auckland w Nowej Zelandii, który zespół zagrał 20 kwietnia 2013 roku. Klasyk zamykający album „Vol.4” (‘72). Kiedy Ozzy wyśpiewuje kolejne linijki tekstu… „Nie chcę żeby ktokolwiek mówił mi gdzie znajdę się po śmierci, chcę żyć swoim życiem, nie chcę żeby jacyś ludzie mówili mi, co mam robić…” - jakie to dobitnie prawdziwe … i TEN riff, który potrafi się wryć w czachę i już tam pozostać. Zresztą czy muszę kogokolwiek przekonywać?
„End Of The Begginnig” – kolejny bardzo dobry utwór z „13”, zarejestrowany 14 kwietnia 2014 roku w Hamilton w Kanadzie. „Kroczący” początek i Ozzy śpiewający - „Czy to jest koniec początku, czy też początek końca?…”. Jak to w utworach Black Sabbath bywa, mniej więcej w środku pojawia się szybka część, tu znakomicie uzupełniająca mroczny klimat. Na końcu Ozzy krzyczący do publiki swoje standardowe - „Come on! Raise Your fucking hands?...”.
„Age Of Reason” – nagranie z tego samego koncertu, co „Under…”. Ozzy zaczyna zabawnymi „kukułczymi” zawołaniami do publiki, później wkracza perkusja Clufetosa i wraz z gitarą Iommie’go żywioł rozpętuje się na nowo. Mniej więcej od trzeciej minuty gitara Iommiego po prostu czaruje. Ile tu smakowitych i porywających riffów. Kolejny utwór z ostatniej płyty, obok którego nie da się przejść obojętnie. Pod koniec słychać jeszcze w tle klawisze Adama Wakemana no i Ozzy, który krzyczy jeszcze do zgromadzonej publiczności - „Thank You, God Bless You All!”...
Black Sabbath na żywo, to jest energia i żywioł nie do okiełznania. Magia tej muzyki niewątpliwie porywa. Sami będziemy mogli się o tym przekonać już 2 lipca w Tauron Arenie w Krakowie. Może jednak nie będzie to ten ostatni raz?

Michał Czaplicki
 
powrót do listy