PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2016-12-21
Metal Hammer 12/2016

Metal Hammer 12/2016

Metallica, Kreator, Devilment, In Flames, Witchery, Pretty Maids, Mentor, Sodom, New Model Army, Life Of Agony, Titanium, Grave Digger, Perverse, Blindead, Coroner, Rainbow


Metal Hammer 12/2016 

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
Metallica 8
Kreator 12
Devilment 14
In Flames 16
Witchery 18
Pretty Maids 20
Mentor 22
Sodom 24
Mh Przewodnik 26
New Model Army 28
Life Of Agony 30
Titanium 32
Planet Hell 41
Na Zachód Od Metalu 42
Studio Raport: Grave Digger 44
Perverse 47
Blindead 49
Coroner 50
Rainbow 52
Album Miesiąca 55
Recenzje 56
Them Pulp Criminals 64
Live 66
Book Zapłać 69
Die Young 70
 
 

ZGRZYT

Koniec roku zbliża się nieubłaganie. To był ciekawy rok pod względem koncertowym i nieco bardziej zwyczajny jeśli chodzi o interesujące, przełomowe wydawnictwa... Zresztą, czy od czasów Nirvany jakikolwiek zespół na rockowym polu zaproponował nam coś nowego, odkrywczego? Zagrano już chyba wszystko miksując ze sobą style, dźwięki i nuty na niezliczoną ilość sposobów. I chyba nikt się nie łudzi (piszę te słowa przed premierą płyty), że nowy album Metalliki dokona na tym polu jakiejś rewolucji. Tym bardziej, że dwa utwory, które już w tej chwili promują album są raczej kontynuacją tematów znanych już z „Death Magnetic”.

Nie inaczej jest z nowymi albumami takich klasyków jak Kreator czy Grave Digger – nasi dziennikarze odwiedzili oba zespoły w studiu (tzw. „listening session”), stąd wiemy, że i tutaj niespodzianki nie będzie. 

W tym numerze, obok Metalmanii (ruszyła już sprzedaż biletów!), zapraszamy Was także na inny koncert sygnowany naszą nazwą – na Metal Hammer Festival! Gwiazdą przyszłorocznej edycji będzie Marilyn Manson!

Darek Świtała

 

ALBUM MIESIĄCA

WITCHERY
In His Infernal Majesty’s Service
(Century Media)

Jak ten czas leci… Wydawało mi się, jakby to było wczoraj, gdy w niniejszej rubryce pisałem o „Witchkrieg”, czyli piątym albumie Witchery, a tymczasem od tego momentu minęło już sześć długich lat. Przez ten czas ów szwedzki band nie był szczególnie aktywny, ale teraz okazja do powrotu nadarzyła się szczególna – w tym roku zespół obchodzi XX-lecie działalności. Rocznica rocznicą, ale nie uchroniło to składu przed roszadami. Miejsce po Legionie zajął znany z Nekrokraft Angus Norder, Martina Axenrota zastąpił na posadzie perkusisty Chris Barkensjö z LIK. Natomiast o zespołową wiarygodność niezmiennie od dwudziestu lat dbają Patrik Jensen (git.), Sharlee D’Angelo (bas) i Rikard Rimfält (git.) – każdy z dość bogatym muzycznym życiorysem, nie zapominajmy jednak, że w momencie powstania Witchery traktowany było jako tzw. „All Stars Band”, co uzasadniała działalność muzyków w m.in. Seance, The Haunted, Arch Enemy czy wreszcie Mercyful Fate. 
Co było przez lata charakterystyczne dla Witchery, cała ta horrorystyczna otoczka oraz retro-podejście do muzyki, w znacznej mierze uległo deprecjacji na etapie wydania „Witchkrieg”. Zmienił się image grupy, unowocześnieniu i brutalizacji uległy same dźwięki. Sami muzycy najwyraźniej uznali, że poszli wówczas o krok za daleko, bo tym razem zapowiedzieli powrót do dawnej surowości. I jakkolwiek zaprzecza temu dość (a zarazem zbyt?) nowoczesny sznyt okładki, tak chyba coś w tym jest. Bo też i jakże inaczej wytłumaczyć fakt, że tuż po pierwszym przesłuchaniu odetchnąłem z ulgą i wyraźną satysfakcją fana metalu, który otrzymał nie porcję dźwięków, które tylko pod metal się podszywają, w istocie nim nie będąc (a takich coraz więcej wokół), lecz esencjonalne metalowe łojenie, jak zwykle w przypadku Witchery stojące na przecięciu kilku gatunków.
W taki też sposób prezentuje się już pierwszy z brzegu „Lavey-athan” (ciekawa konstrukcja tytułu…), w którym punkowo prosty wygar przełamywany jest co chwilę slayerowymi motywami, to wszystko z towarzyszeniem jadowitego głosu Angusa. Zgadza się w tym numerze wszystko: energia, dynamika i siła uderzeniowa. I w zasadzie tak pozostanie już do samego końca, choć charakter kolejnych numerów wcale nie jest jednolity, ani tym bardziej monotonny. Rześki „Zoroast” przyciąga więc uwagę świetnymi harmoniami, „Netherworld Emperor” zachwyca prującymi riffami w zwrotkach, podniosły nastrój generując w kroczących refrenach, w „Nosferatu” raz jeszcze daje o sobie znać wiekopomna siła oddziaływania Slayer, choć momentami Witchery idzie o jeden brutalny krok dalej, przekraczając granice zarezerwowane dla black/death metalu. Po tak skomasowanym uderzeniu niezwykle witalnie prezentuje się black’n’rollowy „The Burning Of Salem” – tutaj nogi same rwą się do tańca, a kudłaty łeb do headbangingu. Szybkie bicie perkusisty i blackmetalowa wściekłość decydują o porywczym charakterze „Gilded Fang”, tylko na chwilę muzycy wyciszają ten kawałek, by w efekcie uderzyć jeszcze bardziej wściekle. Bezkolizyjność spotkania bardziej klasycznego heavymetalowego grania z blackmetalowymi harmoniami Szwedzi potwierdzają w „Empty Tombs”. Zestawienie to zresztą nie tylko bezkolizyjne, ale po raz kolejny porywające. A skoro tak dobrze się sprawdza, to dlaczego by go nie powtórzyć? Tak właśnie dzieje się w „In Warm Blood”, choć tutaj w sposób jeszcze bardziej wyrazisty zaznaczona jest obecność ciężkiego metalu starej szkoły. Judas Priest kłania się też w „Escape From Dunwich Valley”, gdzie prócz klasycznych riffów pojawiają się również harmoniczne rozprężenia i organowe, prawdziwie uroczyste uniesienia. Dynamika, żywiołowość i zdecydowany charakter riffów decydują o wartości „Feed The Gun”, w nim też pojawia się najdłuższa, a przy okazji i najlepsza solówka gitarowa na płycie – melodyjna, ale z krzykliwymi akcentami. Wieńczący dzieło „Oath Breaker” przynosi naprzemienne, oparte na nabijanych rytmach ataki i podniosłe, a dzięki obecności klawiszy przestrzenne refreny. To kawałek zasadniczo inny od pozostałych, z całą jednak pewnością równie dobry.
I cóż… jubileuszową celebrację muzycy Witchery przypieczętowali naprawdę udanym krążkiem. Nie odważyłbym się wprawdzie, jak to miało miejsce choćby miesiąc temu przy okazji recenzowania „Brotherhood Of The Snake”, szafować nominacją „In His…” do tytułu albumu roku, tym niemniej wyróżnienie w postaci albumu miesiąca nie będzie w tym przypadku żadnym nadużyciem. To mocny, porywający metalowy krążek. W dodatku w służbie Jego Piekielnego Majestatu…

Rafał Monastyrski
 
powrót do listy