PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2011-12-00
Metal Hammer 12/2011

Metal Hammer 12/2011

Rammstein, Cynic, Abomination, Dismember, John Wesley, Hardcore Superstar, Kreon, Anathema, Graveworm, Nightwish, Whitesnake, Alastor, Saxon, Orpahend Land, Warbringer, Ray Wilson, Graham BonnetRammstein, Cynic, Abomination, Dismember, John Wesley, Hardcore Superstar, Kreon, Anathema, Graveworm, Nightwish, Whitesnake, Alastor, Saxon, Orpahend Land, Warbringer, Ray Wilson, Graham Bonnet

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 4
Rammstein 8
Cynic 12
Abomination 14
Texas In July 15
Dismember 16
John Wesley 17
Hardcore Superstar 18
Kreon 20
Anathema 22
Graveworm 23
Mh Przewodnik Metalmania 24
Porozuminie Ponad Podziałami 28
Porozumienie 29
Mało Znane Mało Grane 30
Nightwish 65
Whitesnake 61
Alastor 59
Album Miesiąca 58
Recenzje 57
Saxon 51
Orpahend Land 50
Warbringer 49
Ray Wilson 48
Graham Bonnet 46
Heaven & Hell 45
Live: Artillery 43
Live: Blood Ceremony 42
Live: Behemoth 41
Out Of The Darkness 40
Die Young 39

 

ZGRZYT

Nightwish to przykład udanej muzycznej kariery. Grupa w ciągu kilku zaledwie lat osiągnęła status zespołu kultowego a jej historia udowadnia, że nawet zmiana wokalistki nie potrafiła zatrzymać jej sukcesu. Zresztą takich bandów w historii rocka jest niewiele ? wokalistów zmieniały z sukcesem jedynie takie zespoły jak Deep Purple czy Black Sabbath... Teraz Nightwish udowadnia, że im także udała się ta sztuka. To nasza pierwsza okładka... A druga? Na drugiej widnieje Rammstein ? grupa (w chwili gdy piszemy te słowa) ma przed sobą dwa koncerty w Polsce, a już wkrótce ukaże się kompilacyjna płyta podsumowująca jej karierę. Co dalej z Rammstein ? czy zakończą działalność czy zdecydują się nagrać kolejny album - czas pokaże...

W naszym grudniowym numerze postawiliśmy na historię ? przede wszystkim publikujemy pierwszy odcinek historii Metalmanii ? ten metalowy festiwal był prekursorem wszystkich tych, które dzisiaj odbywają się w Polsce, warto więc przypomnieć sobie a może i poznać nowe, nieznane fakty o tym jak wyglądała rodzima scena rockowa i metalowa jeszcze w latach 80.

W tym wydaniu znalazło się jak zwykle sporo wywiadów ? te z Cynic, Kreon, Whitesnake, Alastor, Abomination czy Graveworm szczególnie polecamy waszej uwadze.
Jest jeszcze ? pierwszy dla polskich mediów ? wywiad z Grahamem Bonnetem, wokalistą Rainbow, Alcatrazz i MSG; warto go przeczytać by potem z innej perspektywy zobaczyć występ wokalisty w katowickim Spodku na Hard Rock Heroes Festival.

Darek Świtała

ALBUM MIESIĄCA

LEASH EYE
"V.I.D.I"
Metal Mind Productions

Już przynęta w postaci ?From Hell To Wyoming? narobiła nie lada smaka. To były tylko dwa numery. Ale za to jakie! Mikstura stoner, southern i hard rocka zagrana na pełnej k... Ze swadą godną rodowitych Jankesów. To zdecydowanie było coś, obok czego trudno było przejść obojętnie. Za sprawą tego wydanego w 2010 r. singla panowie z Leash Eye błyskawicznie katapultowali się do wąskiego grona najbardziej obiecujących nazw na rodzimej scenie. Owszem wiedziałem, że za niewyświechtanym szyldem, kryją się muzycy ze sporym stażem. Najbardziej rozpoznawalnym jest zapewne wiosłowy Opath z Corruption. Obił się też o uszy fakt, że zespół, po zdeklasowaniu konkurencji w konkursie Antyradia, zagrał na Sonisphere u boku Maiden i Motorhead i reprezentował nasz kraj na tegorocznej Wacken Metal Battle, ale mimo tego nie spodziewałem się aż takiej petardy. Warszawska ekipa nie popadła w błogie samozadowolenie i na początku tego roku zaszyła się w Sound Division Studio. Dziś częstuje albumem opatrzonym obwolutą jasno wskazującą kierunki artystycznej eksploracji. Tarantinowsko-Rodriguezowski front cover z mknącym przez noc furakiem stylizowanym na wóz kaskadera Mike?a z ?Death Proof? zwiastuje ostrą, amerykańską jazdę. I bynajmniej nie zwodzi słuchacza. Obrazek z okładki to także wyraźne nawiązanie do debiutu z 2009 roku. Jak więc wypada ?V.I.D.I.? na tle ?V.E.N.I.?? Lepiej, mocniej, głośniej. Słychać, że zespół okrzepł, a muzycy nabrali pewności siebie. Litry wypitej Old No 7 zrobiły swoje. W cień usunęły się grungowate naleciałości z debiutu. Dobrze się też stało, że zespół zrezygnował z polskich tekstów. Ich artystyczna wartość na debiucie nie porażała. A jestem zdecydowanym zwolennikiem teorii, że rzeczy banalne brzmią zdecydowanie lepiej w języku Szekspira i Kilmistera. Do tego na ?jedynce? rodzime liryki kierowały skojarzenia w rejony bliskie chociażby takiemu TSA. Dziś Leash Eye gra i brzmi zdecydowanie bardziej światowo. I choć wjazd do ?Open Up Chris? ma w sobie coś z dokonań Acids łamanych z klimatami Mr Wylde?a, to już ?Her Rose?s Flavour? zaczyna się sabbathowskim riffem - który płynnie przechodzi w balladowy klimat - by mniej więcej po trzech minutach rozpędzić się za sprawą typowo pustynno-kyussowatego wjazdu. I te dwa dźwiękowskazy pozwalają świetnie zorientować się w co tu się gra. Ewidentnym hiciorem jest bujający ?Trucker Song?. Za sprawą ?lordowskich? partii zbliża się do dźwięków w kolorze głębokiej purpury. Ale wisienką na torcie są gościnne partie wokalne Piotra Cugowskiego, który w refrenie przypomina nieco nieodżałowanego Dio. Gdybym miał na coś narzekać, to chyba tylko na nieco zbyt obfite użycie soundu Hammonda. Skład na stałe zasilił Piotr ?Voltan? Sikora i jak na moje ucho momentami hasa zbyt swobodnie. Przez to część riffów traci nieco na mocy. Taki ?One Time, Two Times? gniótłby znacznie skuteczniej bez permanentnej, organkowej inkrustacji. Ta sprawdza się zdecydowanie lepiej w nastrojowym ?The Warmth?. Progres widoczny jest także w kwestii brzmienia. Oczywiście każdy kto zna Black River mógł domyślać się, że Orion ma nosa do ciężkich, rockowych dźwięków. Ale debiut w roli producenta to już nieco inna para kalesonów. Do spółki z Heinrichem z Vesanii, Tomasz ukręcił mięsisty sound gitar. Do tego gruby niczym lina okrętowa bas (?Headin? For Disaster?), żywe gary i dużo powietrza. Wszystko hula z czujem i rasowo. ?Dwójka? Leash Eye, to obok debiutu J.D. Overdrive zdecydowanie najciekawsze, ?hamerykańskie? wydawnictwo A.D. 2011 nad Wisłą. Wiem, że Wawa to nie Frisco, a Mazowsze to nie Palm Desert. Tym większa więc moja radość, gdy w moje łapska wpadają krążki, które postawię sobie na półce obok płyt Black Label Society, czy chociażby Spiritual Beggars. Ten album to świadectwo tego, że wiara w to co się robi nie tylko przenosi góry, ale też sprawia, że starym opojom kiwają się głowy, a w podbrzuszach panien pojawia się miłe łaskotanie. Przecież ten zespół świętuje właśnie 15. rocznicę powstania! Czy chłopaki mogli sobie zażyczyć lepszy prezent na jubileusz? Chyba nie. Leash Eye już przybyli i zobaczyli, a jeżeli progres między ?dwójką? a ?trójką? będzie równie wyraźny, jak ten, który dokonał ię między już wydanymi materiałami, to nie mam wątpliwości, że zwycięstwo na ?V.I.C.I.? będzie bardziej niż okazałe. Bo już ?V.I.D.I.? to bezdyskusyjny pretendent do tytułu metylowej płyty rocku nad Wisłą. A tak na marginesie. Jakiś czas temu obiła mi się o uszy informacja, że podobno Pustynia Błędowska nam zarasta. Może zamiast do walki z zielskiem wysyłać kozy, wystarczy podjechać sześciolitrowym Dodgem Ram z odpowiednią baterią na pace, odkręcić gały na dziesięć i odpalić ?V.I.D.I.?. Siła rażenia tych numerów jest dużo większa niż stada sympatycznych rogaczy.

powrót do listy