PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2011-11-00
Metal Hammer 11/2011

Metal Hammer 11/2011

Coma, Megadeth, Hypocrisy, After, Absu, Steven Wilson, My Riot, Circa, Metallica, Iced Earth, Dark Tranquility, Krisiun, Proto-KawComa, Megadeth, Hypocrisy, After, Absu, Steven Wilson, My Riot, Circa, Metallica, Iced Earth, Dark Tranquility, Krisiun, Proto-Kaw

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 2
Hard Fax 4
Coma 8
Megadeth 12
Hypocrisy 14
After 16
Absu 18
Steven Wilson 20
Vallenfyre 22
My Riot 24
Mh Przewodnik 26
Porozumienie Ponad Podziałami 28
Circa 29
Mało Znane Mało Grane 30
Die Young 39
Metallica 65
Jeff Loomis 61
Iced Earth 59
Album Miesiąca 58
Recenzje 57
Dark Tranquility 48
Krisiun 47
Proto-Kaw 46
Heaven & Hell 45
Live Sabaton 43
Live: Thanks Jimi 42
Live: Sodom 41
Out Of The Darkness 40
Die Young 39

 

ZGRZYT

Tym razem mamy dla Was niespodziankę...

po raz pierwszy w historii naszego magazynu przygotowaliśmy dwie okładki!!! Tak się złożyło, że w październiku na rynek ? pośród oczywiście wielu innych ? trafiły dwie bardzo ważne płyty; nowy album Coma oraz album Metalliki nagrany wraz z Loue Reedem.

Wszystko co chcecie wiedzieć o nowej płycie Coma znajdziecie na ósmej stronie naszego magazynu, natomiast na stronie 65 rozpoczyna się opowieść o wspólnej pracy nad muzyką dwóch żywych ikon muzyki rockowej ? prawie siedemdziesięcioletniego Lou Reeda i ? również już nie najmłodszych ? panów z Metalliki. Swoją drogą ciekawe czy dwadzieścia lat temu, w czasach buntowniczej młodości, Ulrichowi i spółce przyszło do głowy że w 2011 roku podpiszą się pod płytą nazwaną po prostu ?Lulu??

W numerze także wiele innych atrakcji ? wywiady z Megadeth, Hypocrisy, Iced Earth, Absu, Stevenem Wilsonem, Glacą, Krisiun i Jeffem Loomisem, koncertowe relacje (Sodom, Sabaton) oraz nasze sztandarowe rubryki ? Heaven & Hell z Testamentem w roli głównej oraz Mało Znane Mało Grane.

Już za miesiąc zaprosimy Was do naszego tradycyjnego głosowania podsumowującego muzyczny rok 2011.

Darek Świtała

ALBUM MIESIĄCA

Mastodon
"The Hunter"
Roadrunner Records

W myśl słynnego cytatu z ?Kochaj albo rzuć? - oto nadejszła wiekopomna chwila. Na następcę fenomenalnego ?Crack The Skye? czekała co najmniej połowa metalowego świata, zadając sobie przy tym pytanie, które towarzyszy chyba każdej nowej płycie Mastodona - ?Co wymyślą tym razem??. Cóż, spieszę donieść, że spadku formy nie ma, ale to było raczej do przewidzenia ? Mastodon to jedna z tych grup, które jak bardzo by się starały, zwyczajnie nie potrafią nagrać słabego albumu. Pojawiło się jednak kilka zmian, które najmocniej dotknęły samego podejścia do muzyki. O ile ?Crack The Skye? był tworem dość hermetycznym, skonstruowanym wokół misternie uknutego konceptu, tak ?The Hunter? sprawia wrażenie najzwyklejszej w świecie kolekcji piosenek. To tak, jakby zespół stwierdził ?Okej, poprzedni album był super-poważny, teraz wrzucamy na luz?. Faktycznie, wrzucili. Nie, żeby kawałki stały się nagle proste jak budowa cepa ? takiego zimnego prysznica Mastodon chyba nigdy nie zgotuje swoim fanom. Wciąż mamy do czynienia ze sprawdzoną formułą, opartą tyle samo na solidnym, metalowym uderzeniu, co na złożonych, pełnych finezji formach. Odnoszę jednak wrażenie, że kompletując materiał na ?The Hunter? panowie Brent Hinds, Troy Sanders, Brann Dailor i Bill Kelliher bawili się jak nigdy wcześniej. Mogą świadczyć o tym chociażby zakręcone tytuły poszczególnych utworów (?The Octopus Has No Friends?, ?All The Heavy Lifting?, ?Bedazzled Fingernails?) oraz fakt, że tym razem zabrakło typowych dla Mastodona długich, wielowątkowych kompozycji ? wszystko grzecznie mieści się w trzech, czterech, maksymalnie sześciu minutach. Muszę przyznać, że z początku pomysł odejścia od formy concept albumu był dla mnie lekko niepokojący ? zespół zastosował już podobny manewr na ?Blood Mountain? (mimo, że tam wciąż była mowa o koncepcie) i do dziś nie potrafię się do tego krążka przekonać. Nie, żeby był to kiepski album (jak już ustaliliśmy, Mastodon takowych nie popełnia), ale dwie rzeczy dość mocno mi w nim przeszkadzały ? przerost formy nad treścią oraz wciskający się drzwiami i oknami chaos. ?The Hunter? zdaje się unikać tych błędów ? owszem, zespół nadal ochoczo eksperymentuje i poszczególne utwory sporo różnią się od siebie, ale mnogość stylów tym razem autentycznie cieszy, zamiast przeszkadzać. Jest na tej płycie kilka naprawdę zaskakujących momentów. Ot, choćby niezwykle melodyjny ?Curl of the Burl?, który do pewnego stopnia brzmi wręcz jak piosenka pop ubrana w ciężkie gitary. Albo zwariowany, ale jednocześnie epicki ?The Creature Lives? czy też zalatujący psychodelią ?Bedazzled Fingernails?. Zespół raz stawia na ciężar (?Blasteroid?, ?Black Tongue? czy ?Spectrelight? z gościnnym udziałem Scotta Kelly?ego z Neurosis), innym razem na bardziej ?przestrzenne? budowanie kompozycji (początek ?Stargasm?, utwór tytułowy czy wieńcząca album ballada ?The Sparrow?), zachowując jednak stosowne proporcje. Instrumentalnie Mastodon po raz kolejny podniósł sobie poprzeczkę ? niektóre riffy potrafią wprawić w zdumienie nawet najbardziej uzdolnionych muzyków, a gra Branna Dailora to już klasa sama w sobie. Czy dostaliśmy zatem album przełomowy? Nie sądzę, ale chyba nie o to chodziło gigantom z Atlanty. Jak na swoje standardy, Mastodon nagrał płytę wyjątkowo prostą w odbiorze, co po monumentalnym ?Crack The Skye? wydaje się być całkowicie logicznym posunięciem. Szczerze wątpię, aby za dziesięć lat krytycy mówili o ?The Hunter? równie głośno jak o ?Crack The Skye?. Jednocześnie jestem niemal pewien, że to właśnie ten album zespół będzie przez lata typował jako swój ulubiony...

Wojtek Kałuża

powrót do listy