PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2006-11-00
Metal Hammer 11/2006

Metal Hammer 11/2006

Cradle Of Filth, Amon Amarth, Unleashed, Deftones, Europe, My Ding Bride, The Mars Volta, Zakk Wylde, Evanesence, Killswitch Engage, The Haunted, Gov't Mule, Eloy, Moonlight, Horrorscope, Blitzkrieg Cradle Of Filth, Amon Amarth, Unleashed, Deftones, Europe, My Ding Bride, The Mars Volta, Zakk Wylde, Evanesence, Killswitch Engage, The Haunted, Gov't Mule, Eloy, Moonlight, Horrorscope, Blitzkrieg

więcej...

Wyszedł nam mocny numer...

...mocny, bo zdominowany przez zdecydowanie metalowe zespoły. Z okładki spoglądają na Was panowie z Cradle Of Filtha a to tylko zapowiedź tego co zmieściło się tym razem w środku numeru.... Wywiady z The Haunted, Amon Amarth i God Dethroned to nie przelewki, ale jeśli komuś tego mało proponujemy jeszcze spotkanie z kultowym Unleashed, rodzimym The Haunted i zdecydowanie satanistycznym Belphegor... Niejako dla równowagi kilka stron dalej uczyniliśmy najnowszy książek 2 TM2,3 albumem miesiąca.

Udało nam się dotrzeć także do muzyków My Dying Bride, zespołu, który cieszył się niegdyś w Polsce wręcz gwiazdorskim statusem. I choć ta sława nieco dziś przyblakła, to ? paradoksalnie ? muzycy My Dying Bride nagrywają coraz lepsze, coraz bardziej ambitne płyty...

Fanów hard rockowej klasyki zapraszamy do zapoznania się z tekstem wywiadu z basistą TSA ? Januszem Niekraszem. Jego Janusz Niekrasz Band właśnie debiutuje na naszym rynku... O swoim zespole ale także o TSA opowiada sam lider. Waszej uwadze polecamy także wywiad z Warrenem Haynesem ? ten kultowy już gitarzysta, znany z Gov?t Mule i Allman Brothers Band, zdradzil nam kilka ciekawych faktów, nie tylko z historii tych dwóch zespołów.

Na zakończenie proponujemy koncertowe relacje ? nasza dziennikarka była na koncercie Pearl Jam w Pradze, ale nie zapomnieliśmy też o krajowej scenie ? o tym jak ogromny aplauz wzbudziła trasa Blitzkrieg IV przekonacie się czytając artykuł na naszej 59 stronie. Miłej lektury!

Darek Świtała

wiecej...

Niepublikowana część wywiadu z Horrorscope z najnowszego numeru 11/2006.

MH: Tak popularny teraz metal-core to nic innego jak muzyka oparta na klasycznym thrashu. Czy obserwujecie to zjawisko? Jakie zespoły robią na was wrażenie?
P: Owszem obserwujemy i cieszy fakt że ?metal-core? jest oparty na tymże klasycznym thrash metalu, (chociaż dla mnie to jest thrash metal z domieszką core?owego wokalu), który od zawsze poparty był dobrym warsztatem i wyszkoleniem muzycznym i technicznym muzyków uprawiających ten gatunek.
L: Tak, coś w tym jest! To kolejna mutacja metalu, miksująca elementy klasycznego thrashu. Coś jest na rzeczy, ale to pozytywna sprawa, nawet kilka krajowych grup wywodzących się ze sceny HC teraz brzmi naprawdę metalowo. Nie widzę w tym zjawisku absolutnie nic złego, bo muzyka ma tylko dwa oblicza ? dobre i złe! Najważniejsze umieć wybrać, które jest odpowiednie dla ciebie. Aby grać czysty nieskażony thrash trzeba połączyć kunszt formy, który jest niezbędnym składnikiem stylistyki z odpowiednim przekazem, energią i tym co kopie nas po dupskach. Pewno dlatego jest teraz coraz więcej zespołów zapożyczających niektóre składowe ogólnego stylu jakim jest thrash metal. A co do zespołów z młodszej generacji, to lubię naprawdę mnóstwo z nich. Lista byłaby dość długa. Moją uwagę mocno i  na długo zaabsorbował Hatesphere, Lamb Of God i  Devildriver, to doskonałe mocne kapele!

MH: Jak długo tworzyliście utwory na nowy album? Cała płyta sprawia wrażenie bardzo spójnej, jak gdyby powstała podczas dosłownie kilku jam sessions...
P: Jest zgoła inaczej. Podczas jam session nie udałoby się nam zarejestrować tak monolitycznego albumu. Nie ma szans. W naszym wypadku to blisko rok pracy na próbach i potem wytężony czas nagrań w studio. Wszystkie działania związane z komponowaniem potrzebują czasu, dystansu i muszą troszkę okrzepnąć przed nagraniami! Dopieściliśmy wszystko tak jak chcieliśmy, to dlatego pojawia się wrażenie jednorodności.

MH: Wydaje was niemiecki Shark Records. Jak współpracuje się z tą wytwórnią, z czym to się wiąże dla was?
P: Tak, wydawcą The Crushing Design jak i Evoking Demons jest Shark Records, ponieważ żadna z polskich firm nie była zainteresowana wydaniem tego materiału, czy nie jest on wart polskiego wydawcy? Tego nie wiem, ludzie ocenią, moim zdaniem, tak jak już powiedziałem wcześniej, niewesoła sytuacja na rynku muzyki metalowej w Polsce nie jest spowodowana brakiem ciekawych zespołów, a raczej brakiem zainteresowania nimi ze strony krajowych firm i mediów, które promują zachodnie zespoły zapominając o własnym podwórku.
L: To już drugi album w tej stajni, a dzięki temu drugi, który ukazuje się w Polsce na licencji MMP. Mówiąc krótko, jedyna szansa aby stał się dostępny u nas w kraju.

MH: Na zakończenie serwujecie cover Mercyful Fate... Czemu akurat ten numer, w końcu King i Mercyful mają wiele innych ?szlagierów??
P: Hm Mercyful Fate dlatego, że nasz gitarzysta Pistolet jest jego wielkim fanem, jak również samego Kinga wcześniej graliśmy go na koncertach, zrobiliśmy mu przyjemność i nagraliśmy go, a dlaczego akurat ten numer , nie mam pojęcia albo już nie pamiętam (śmiech)...
L: Pierwsze dokonania Mercyful Fate, pierwsza styczność z ich twórczością ? kult! Pistolet jest maniakiem Kinga i mocno naciskał na ten utwór. Na poprzednim albumie to ja nalegałem na inny cover, więc po kolei panowie (śmiech)

MH: Gdzie można was zobaczyć w najbliższym czasie? Planujecie jakieś koncerty, trasę koncertową?
L: Koncerty grywamy praktycznie cały czas, nie mogę powiedzieć, że nieprzerwanie ale dopiero ostatnio pozwoliliśmy sobie troszkę odpocząć. Po premierze planujemy kilka koncertów w kraju i kolejny powrót do zachodnich sąsiadów. Najświeższe informacje są regularnie aktualizowane na naszej oficjalnej stronie www.horrorscope.net Na tej stronie możecie także zobaczyć nasz najnowszy videoklip do utworu Inner Pride. Trasa koncertowa jest w planach na rok 2007. Podjęliśmy współpracę z zachodnią agencją koncertową i już są efekty, choć na pierwszy rzut oka ich nie widać...
P: Dziękujemy za zainteresowanie i wsparcie na łamach MH, szukajcie Evoking Demons!!! Żegnamy się tradycyjnym Thrash Till Death!!!

 

 

więcej...

Niepublikowana część wywiadu z Unleashed z najnowszego numeru 11/2006.

MH: Johnny, gdzieś w okolicach 1998 roku zniknęliście na moment ze sceny. Co było przyczyną waszej absencji? Czy ta przerwa była konieczna?
JH: Mieliśmy małą przerwę w okresie od 1998 do 2002 roku. Po prostu odpoczywaliśmy od tego całego biznesu muzycznego. I wyszło nam to na dobre. Zdecydowanie potrzebowaliśmy tego. Ja na przykład zacząłem studiować finanse na prywatnej uczelni, skończyłem studia i to pozwala mi mieć dziś dobrą pracę. Opłacało się więc zrobić sobie krótką przerwę. To było ważne - dziś zespół jest wręcz głodny koncertowania, nagrywania nowych numerów. To tak jakbyśmy zaczynali wszystko od nowa i myślę, że słychać to także w naszej muzyce. ?Midvinterblot? to zdecydowanie jeden z naszych najbardziej brutalnych krążków. To bardzo świeżo brzmiąca płyta...

MH: I bardzo melodyjna zarazem...
JH: Świetnie, że to zauważasz. O to nam właśnie chodzi. Chcielibyśmy, żeby ludzie rozumieli i zapamiętywali te utwory. Melodia to dla nas bardzo ważna sprawa choć niewiele zespołów death metalowych się do tego przyznaje. Nie boimy się takich słów jak ?zwroka? czy ?refren?. Jest wręcz dla nas bardzo ważne, żeby ludzie śpiewali refreny na koncertach. Zawsze graliśmy melodyjnie, zawsze dbaliśmy o melodię i to się nie zmieni!

MH: Wspomniałeś, że masz dobrze płatną pracę. Czy będę bardzo niedyskretny, jak zapytam czym na co dzień zajmuje się Johnny Hedlund?
JH: Skądże! Już odpowiadam - pracuję jako dyrektor finansowy w niewielkiej firmie i to przynosi mi niezłą kasę. Mogę też brać wolne kiedy chcę, chodzi tu oczywiście o czas który poświęcam Unleashed. Mój szef doskonale rozumie moje zaangażowanie w zespół, w muzykę w ogóle, tak więc nie ma z tym najmniejszego problemu. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, bo wiem, że nie każdy może być w tak wygodnej sytuacji.

MH: Szczególnie w Polsce, gdzie wyglądając ciut inaczej niż jakiś obcięty na krótko bobek pod krawatem nie możesz liczyć na to, że dostaniesz dobrą pracę. Nikt nie ściga Cię w robocie za Twój wygląd?
JH: W żadnym wypadku! Jestem kompetentny, wykonuję swoją pracę dobrze i nikt nie ocenia mnie na podstawie długości włosów. Ważne jest jak pracuję. Jeśli wiesz co masz robić, znasz swoją pracę, pracujesz dobrze i sumiennie to nie ma przeszkód, żebyś nie miał porządnej i dobrze płatnej roboty!

Rozmawiał: Adam Brzeziński

więcej...

Niepublikowana część wywiadu z Moonlight z najnowszego numeru 11/2006.

MH: Macie nowego perkusistę. Skąd go wzięliście?
A.K. Przyplątał się (śmiech). Nasz dawny perkusista zaczął się zajmować innymi rzeczami, które bardziej go zainteresowały. Zaczęliśmy kombinować i przez zupełny przypadek trafił się Krzysiek.
M.K. Wcześniej grał w innym zespole, my zwerbowaliśmy go do siebie. Generalnie świetny perkusista, bardzo dobrze gra.

MH: Jak radził sobie z nagrywaniem płyty?
M.K. W ogóle pierwszy raz nagrywał płytę?
A.K. Trochę się zdziwił jak pracujemy. U nas jest tak, że to, co gramy na próbach to jedna rzecz, a gdy przyjeżdżamy do studia i zaczynamy przy tym grzebać, powstaje druga. Te same nuty można zagrać na tysiąc innych sposobów, kilka razy można je zmieniać. Elementy perkusyjne także się zmieniają, także można je przearanżować. Dla Krzysia te zmiany były pewnym szokiem.

MH: Opłaca się w dzisiejszych czasach i w polskich realiach być muzykiem?
A.K. Jeśli mówimy o kategorii opłaca się/nie opłaca, to trzeba grać na weselach. Wtedy będzie się opłacać z definicji.

MH: A zagraliście kiedykolwiek na weselu?
M.K. Nie, ale ostatnio zagraliśmy w trójkę na ślubie. Jednak nie był to żaden obciach, bo graliśmy Ave Maria. Ja śpiewałam, Kuba zagrał na klawiszach, Michał na gitarze klasycznej. Podjęłam się tego, bo to zupełnie inna sprawa. Poza tym, poprosili mnie znajomi.

MH: W takim razie spytam, czy warto być muzykiem?
A.K. Oczywiście. Jest to sposób, by coś ze sobą zrobić. Nie siedzisz tylko przed telewizorem i nie pijesz piwa, albo tylko telefonik i komputerek. Idziesz na próbę, nagrywasz dźwięki, grasz koncerty. Po koncercie ktoś ci powie, że mu się podobało. To jest bardzo miła sprawa. Pieniądze są oczywiście bardzo ważne, jest wielu muzyków, którzy żyją tylko z grania. Jednak, gdybyśmy się zastanawiali tylko nad tym, czy zarobimy na graniu, to pozostawałaby nam gra na weselach.

MH: Miewacie czasem momenty, że najchętniej rzucilibyście to wszystko w cholerę?
A.K. Oczywiście, bywają takie chwile i bywały w historii tego zespołu dość często. Rzeczywiście jest to jakiś problem, ale nie zastanawiamy się nad tym, tylko gramy dalej. To sprawa otwarta, będzie co ma być. Ciągle jednak wierzymy w to, co robimy, a dopóki tak się dzieje, to myślę, że będziemy trwać nadal.

Rozmawiała: Ewelina Potocka

więcej...

Niepublikowana część wywiadu z Falconer z najnowszego numeru 11/2006.

MH: A czy nie pracuje się z nim ciężko, w studiu na przykład? Skoro nie ma pojęcia o metalowych kulisach?
S: Nie? Ja wcale nie staram się komponować piosenek w stricte metalowy sposób, pozwalam mu pracować tak, jak mu wygodnie. A pracuje się z nim bardzo łatwo. Podam ci przykład jego efektywności. Kiedy pracowaliśmy nad ?Northwind?, Mathias stwierdził, że jest teraz bardzo zajęty i jedyny wolny czas, jaki może przeznaczyć na zarejestrowanie swoich partii, to cztery dni. A miał do zaśpiewania osiemnaście utworów. Odparłem, że jeśli zmieści się w czasie, to nie ma sprawy. A on nie tylko zdążył wszystko zarejestrować, on zrobił to wszystko w trzy dni! Jest niesamowitym wokalistą.

MH: A co z koncertami? Lubi występy na żywo?
S: Wydaje mi się, że bardzo lubi. Niestety ciągle jest zajęty. W związku z jego napiętym harmonogramem zrobimy chyba tylko kilka większych koncertów, może jakieś festiwale, zobaczymy. Na pewno nie będzie żadnej regularnej trasy koncertowej, ale nie mam o to żalu do Mathiasa. Z albumu jestem zadowolony w stu procentach. A dobry album to mój priorytet.

MH: Czy jako zespół, umiecie się utrzymać z grania?
S: Nie. Wszyscy mamy regularną pracę. Falconer traktujemy jako poważne hobby, z którego jest jakiś tam dochód, ale dużo za mały, żeby mówić nawet o skromnym utrzymaniu się z tego. Bardzo chciałbym móc utrzymać się z muzyki, jednak pierwszą rzeczą, jaką musisz zrobić w tym kierunku, jest zmiana muzyki. Muzyka metalowa raczej nie jest przeznaczona do bycia źródłem zarobku.

Rozmawiał: Michał Stencel

 

powrót do listy