PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2022-10-18
Metal Hammer 10/2022

Metal Hammer 10/2022

Behemoth, The Dead Daisies, Imperial Triumphant, Slave Keeper, Soilwork, Machine Head, Voivod, Shinedown, Eleine, Death Denied, Megadeth, A.A. Williams, Avatarium, Marco Mendoza, Long Distance Calling, Watt Sun


Metal Hammer 10/2022

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
Behemoth 6
The Dead Daisies 10
Imperial Triumphant 14
Slave Keeper 16
Soilwork 18
Razor 20
Machine Head 22
Voivod 24
Shinedown 26
H.E.A.T 28
Eleine 30
Death Denied 32
Na Zachód Od Metalu 33
Megadeth 34
Boris 36
A.A. Williams 38
Jad 40
Avatarium 42
Marco Mendoza 44
Long Distance Calling 48
Album Miesiąca 50
Recenzje 51
Epicentrum 58
Woda Dla Kuców 59
Za Progiem 60
Book Zapłać 61
Odgruzowani 62
Zafoceni 63
40 Watt Sun 64
Die Young 66

 

ZGRZYT

Można nie lubić Nergala,

…można też być fanem tego, co zdarza mu się wrzucać na social media ale nie można mu odmówić jednego – czegokolwiek się podejmie, doprowadza to z sukcesem do końca. O nowej płycie Behemoth, o determinacji ale i o tym jak postrzega dzisiejszą sytuację na świecie rozmawialiśmy z Nergalem.

Równie ciekawie wypadła rozmowa z Imperial Triumphant – zespół właśnie zagrał w Polsce i potwierdził, że zasługuje na miano nadziei metalu.

W numerze także wywiady z Machine Head (nowa płyta pokazuje zespół na twórczej fali wznoszącej), Razor, Soilwork, Avatarium, The Dead Daisies i polskim JADEM – by wymienić tylko kilka propozycji, natomiast do części nakładu dodaliśmy płytę CD z premierowymi nagraniami, między innymi: Candlemass, Alter Bridge czy The Dead Daisies.

Darek Świtała

 

ALBUM MIESIĄCA

AVATARIUM

Death, Where is Your Sting

(AFM)

Właśnie dopisuję do swojej listy fascynacji skandynawskim rockiem kolejny zespół. Avatarium na swoim piątym krążku prezentuje fascynującą mieszankę balansującą pomiędzy doomem, rockiem progresywnym i folkiem. I trzeba przyznać jest to bardzo udany cross-over już od pierwszych dźwięków. Wyrazisty wokal Jennie-Ann Smith nieźle koegzystuje na tym mrocznym tle i nie jest to wszystko zbyt gęste i nachalne. Znajdziemy tu miejsce na oddech, przestrzeń i prostotę. Posłuchajmy jak świetnie wpasowały się w ten klimat smyczki już w pierwszym utworze „A Love Like Ours”. A w drugim „Stockholm” najpierw buja sabbathowy riff na tle wysokich syntezatorowych dźwięków i gitarowego noise’u zbudowanego na nałożonych na siebie bendach, byśmy zaraz posłuchali zmiany metrum na 3/4 i folkowej opowieści napędzanej przez jakże poetyckie frazy zwrotki i dalej zgrabną wokalizę. A na koniec znów pierwotna gitara spina tę kompozycję klamrą. No i gdy wydawało się, że wpadłem właśnie po uszy, wjechał utwór tytułowy, który zaburzył całą dotychczasową impresję. Progresja akordów, lekkość i bijący z niego banał sprawia, że mógłby być czołówką do jakiegoś serialu na Neflixie w klimacie komedii romantycznej dla rozkapryszonych, trzydziestokilkuletnich singielek. I naprawdę fajnie się go słucha, ale przecież właśnie recenzuję doom-metalowy album! To nie są żarty! I lepiej żebym przemilczał następny „Psalm for Living” by wrócić na właściwe tory w „God is Silent”. Znów jest doooooooooom! Znów wokal ożywa i wyzwala tę specyficzną ekspresję, którą zaraża od początku, na tle cięższych gitar. Za to w „Mother Can You Hear Me Now” mamy nasyconą feelingiem, pięknie brzmiącą solówkę gitary z wyrazistymi bendami, ładnym vibrato i ciekawymi frazami. Miejscami późny Gilmour, rzekłbym. A ostatni ”Transcendent” to już taka domowo-progowa jazda bez trzymanki, choć zaczyna się bardzo niewinnie i już miałem rzec, że mamy do czynienia z jakimś dziwnym trendem, w którym to wszyscy kończą swoje płyty spokojniejszymi numerami. Tymczasem nagle wybucha nam wielowarstwowa faktura z leniwym, mrocznym riffem gitarowym wychodzącym poza tonację, na tle gęsto łojącej sekcji, a całość przebijają bardzo dramatyzujące partie skrzypiec osadzone w wyższych rejestrach. Ależ ekscytujący fragment! I na koniec wracamy do ukojenia, znów klamra kompozycyjna działa tak, jak powinna. Utwór jest w pełni instrumentalny i niczego mu nie brakuje. Zespół rozbudził mój apetyt na naprawdę bardzo wysoką ocenę, bo jest tu wiele smaku, ale kompozycja tytułowa, choć przyjemna, odrobinę ją zaniża...

Michał Chalota

 

powrót do listy