PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2011-10-00
Metal Hammer 10/2011

Metal Hammer 10/2011

Chickenfoot, Anathema, Mastodon, Alice Cooper, Illusion, Pro-Pain, Arena, Pain Of Salvation, Christ Agony, Closterkeller, Staind, Tuff Enuff, Steve Hackett, Leash Eye Chickenfoot, Anathema, Mastodon, Alice Cooper, Illusion, Pro-Pain, Arena, Pain Of Salvation, Christ Agony, Closterkeller, Staind, Tuff Enuff, Steve Hackett, Leash Eye

ZGRZYT

Nowy, drugi już album Chickenfoot udowadnia, że to kolejna supergrupa, która ma ambicję być zespołem. I dobrze ? w dzisiejszych czasach miałkich bandów jednej płyty i dziesiątek tysięcy młodych zespołów, które nie mają nic do zaoferowania starsi panowie z Chickenfoot są żywym dowodem na to jak powinna wyglądać hard rockowa klasyka AD 2011. Więcej o nowej muzyce opowie Wam sam Sammy Hagar ? zerknijcie na stronę ósmą...

W numerze zamieszczamy także wywiad z odrodzonym Illusion ? koncerty tej zreformowanej formacji zapowiadają zapewne dużą dawkę emocji, choć nowy numer zespołu, już do posłuchania w Sieci, nie wywołuje aż takich rumieńców jak jego dawne dokonania.

Na tym tle zdecydowanie lepiej wygląda nowy album Mastodon ? zespół po pewnych artystycznych niepokojach powrócił do grania trudno definiowalnego a nowa muzyka Amerykanów na pewno spodoba się nie tylko starym fanom.

Polską scenę reprezentuje też w tym numerze Christ Agony, który swoim nowym krążkiem zdecydowanie potwierdza wysoką formę polskich zespołów na rynku muzyki ekstremalnej. Jeśli tak dalej pójdzie ? polska scena będzie chyba jedną z najlepszych na świecie... Inna rzecz, że metalowy rynek w Polsce wygląda fatalnie. I nie ma tu sensu nawet powielać stwierdzenia, ze Internet zabił sprzedaż płyt; gorzej, że na metalowe koncerty przychodzi coraz mniej ludzi... Najświeższy dowód? Choćby ciekawa trasa Azarath i Bulldozer albo Military Camp Festival z Leaves Eyes czy Turbo wstyd, żeby te zespoły grały dla garstki fanów... Brak obecności metalu w ogólnopolskich mediach i lansowanie różowej, lekkiej przeciętności zrobiły swoje...

Darek Świtała

 

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
Chickenfoot 8
Anathema 12
Mastodon 14
Alice Cooper 16
Illusion 17
Pro-Pain 18
Arena 20
Pain Of Salvation 22
Christ Agony 24
MH Przewodnik
Closterkeller 28
Mało Znane Mało Grane 30
Nierdzewna Stal 32
Blaze Of Perdition 39
Porozumienie Ponad Podziałami 40
Staind 42
Heaven & Hell 44
Andareda 46
Recenzje 48
Tuff Enuff 58
Steve Hackett 60
Leash Eye 62
Live: Azarath, Bulldozer 63
Out Of The Darkness 64
Die Young 66

 

ALBUM MIESIĄCA

Machine Head
"Unto The Locust"
RoadRunner Records 2011

Bez obaw. Dali radę. Jeżeli ktoś zastanawiał się, czy poprzeczka oczekiwań - za sprawą ?The Blackening? i dla niżej podpisanego przede wszystkim genialnego ?Through The Ashes of Empires? - nie została zawieszona zbyt wysoko, to od razu spieszę z uspokajającym komunikatem. Na ?Unto The Locust? Machine Head potwierdza przynależność do ścisłej elity sceny. Siedem utworów. Blisko 49 minut. Startujemy. Otwierający ?I Am Hell (Sonata in C#)? to wielowątkowy kolos. Łacińska introdukcja (mamy tu zmultiplikowane ścieżki wokalne Flynna imitujące średniowieczny chorał) przekształca się w gniotący, szesnastotonowy riff - czy tylko ja słyszę tu echa mroku Triptykon? - zwiastujący istną, thrashową zawieruchę. Przez osiem i pół minuty żwawe galopady podbite gęstą grą McClaina przeplatają się ze skandynawską melodyką i doomowym ciężarem wolniejszych partii. Delikatność akustycznego interludium płynnie przechodzi w neoklasycystyczny patos gitarowych patentów. A propos tych ostatnich wpływów. Znajdziecie ich na tej płycie całkiem sporo. Nie bez znaczenia wydaje się w tym kontekście decyzja lidera grupy o uczęszczaniu na lekcje gry na gitarze klasycznej w New York Guitar School. Nad tym muzycznym bogactwem góruje emocjonalny śpiew Roba. Ten album to świadectwo tego, że facet wciąż poszerza spektrum wokalnej ekspresji. W jego głosie jest wściekłość, gdy trzeba desperacja, a jeszcze innym razem niemal epickie zacięcie. Lekcje śpiewu pod okiem człowieka, z którym trenował m.in. sam Mick Jagger nie okazały się bynajmniej stratą czasu. Swoją drogą, to spora pokora jak na faceta, który osiągnął sukces takich rozmiarów. To właśnie takie podejście, potraktowanie tego albumu jako wyzwania także na niwie technicznej i wykonawczej, sprawiło że album wręcz krwawi pasją i ocieka potem wylanym w sali prób. Flynn zażartował w jednym z ostatnio opublikowanych wywiadów, że nie potrafi pisać dobrych numerów, które trwają mniej niż sześć minut. Teoretycznie najkrótszy w zestawie (5:43) ?Be Still And Know? powinien więc prezentować się na tle pozostałych numerów jak kopacze z Reymonta na stadionie Apoelu. Nic podobnego. Podniosły refren śpiewać będą tłumy wypełniające koncertowe sale i stadiony. A Maidenowskie inklinacje gitarowych patentów przypominają, że nie tak dawno temu zespół popełnił udaną przeróbkę ?Hallowed Be Thy Name?. Średni w tempie, wyzywająco melodyjny ?Locust? uwodzi podniosłymi dwugłosami gitar i solem rodem z ?czarnej? Metalliki. Ten numer wypuszczono w świat jako zwiastun burzy. Dziś słychać, że nie był to posłaniec przynoszący fałszywe wieści. Akustyczny wstęp do ?This Is The End? - ten utwór powstał jako pierwszy - płynnie przechodzi z niemalże blackmetalowy riff zagrany na jednej strunie. Nic nie wskazuje - póki co - bym zdradzał objawy odchylenia od normy. Ale naprawdę słyszę tu reminiscencje ?Mother North?. Dalej jak zwykle. Mnóstwo muzyki: thrashowe gonitwy, melodyjny refren, punktujące bębny. Porywające sola. Jest w tym ogień. Ci kolesie muszą oddychać metalem 24/7. Zresztą nastrojowo rozpoczynający się, mroczny ?Darkness Within? to swoiste wyznanie, w którym Flynn śpiewa ?Music it will set you free? i wyrywa z trzewi okrzyk ?Music, my saviour!?. Kompozytorski talent mistrza ceremonii lśni tu w całej okazałości. W ?Pearls Before The Swine? muzycy dali upust instrumentalnym ambicjom. Najwięcej tu zabawy rytmem i lekko pokręconą melodyką. Ale wciąż jest ciężko. A trzy ostatnie minuty to prawdziwy tour de force, gdzie szybkostrzelny McClain napędza melodyjną łupankę na niemalże Amottowską nutę. Grande Finale to bombastyczny ?Who We Are? z gościnnym udziałem dzieci: Flynna, Demmela i inżyniera dźwięku Juana Urteagi. To pokaz mocy i deklaracja niezłomności. Wiary w metal. Maiden (3:30) sąsiaduje z At The Gates (riff z 04:50). Amerykański thrash ze szwedzką melodyką. Chirurgiczna precyzja ciosów zadawanych przez Amerykanów wzmocniona została przez soczysty sound ściany potężnych gitar. Siódmy krążek kalifornijskiej ekipy powinien być sprzedawany z umieszczaną na pudełku - na wzór wymuszonych swego czasu za Oceanem przez zaniepokojone aktywistki stickerów ?Parental Advisory?, swoją drogą czy nie powinien zaniepokoić ich los dzieci z ?Who We Are?? - naklejką ?Uwaga! Ten album może powodować niekontrolowany headbanging!?. A w wersji hard core?owej: ?Ten album urwie ci łeb?. I nie będzie w tym nic z buńczucznej bufonady do jakiej przyzwyczaiły nas wytwórnie szafujące reklamowymi sloganami. To tylko i wyłącznie stwierdzenie faktu, z którym dyskutować n

Maciej Miśkiewicz

powrót do listy