PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2012-09-00
Metal Hammer 09/2012

Metal Hammer 09/2012

The Darkness, Ritchie Blackmore, Tarja, Katatonia, Dead Can Dance, Kruk, Serj Tankian, In This Moment, Soen, Nachtmystium, Beardfish, Percival, HellectricityThe Darkness, Ritchie Blackmore, Tarja, Katatonia, Dead Can Dance, Kruk, Serj Tankian, In This Moment, Soen, Nachtmystium, Beardfish, Percival, Hellectricity

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
The Darkness 8
Ritchie Blackmore 12
Tarja 14
Katatonia 16
Dead Can Dance 18
Studio Raport: Kruk 20
Serj Tankian 22
In This Moment 24
Heaven & Hell 26
Masachist 28
Mało Znane Mało Grane 29
Soen 30
Nierdzewna Stal 39
Usurpress 39
Porozumienie Ponad Podziałami 40
Nachtmystium 42
Beardfish 44
The 69 Eyes 46
Album Miesiąca 47
Recenzje 48
Percival 56
Hellectricity 58
Live RHCP 60
Live Marilyn Manson 61
Live Brutal Assault 62
Live Immolation 64
Out Of The Darkness 65
Die Young 66

ZGRZYT

The Darkness...

wrócili z rock'n'rollowego niebytu. A może raczej z rock'n'rollowego piekła, bo jak przyznaje w rozmowie z nami Justin Hawkins ? bardzo brakowało mu muzyki i koncertów. I choć zespół przestał istnieć w dość niejasnych okolicznościach (dziś Justin potwierdza, że wszystko rozbiło się o narkotyki i alkohol) to już jego powrót został ogłoszony jasno i zdecydowanie. Na potwierdzenie otrzymaliśmy nowy album, który co prawda nie przebija legendarnego debiutu The Darkness ale fani grupy i rock'n'rolla kupią go w ciemno. Więcej opowie już sam Hawkins...

W numerze znajdziecie także wywiad z innym ekscentrykiem rocka ? Ritchie Blackmore wspomina Jona Lorda, powątpiewa w spotkanie na jednej scenie wszystkich żyjących muzyków Deep Purple i wciąż upiera się przy swej miłości do muzyki dawnej... Prawdopodobnie już nigdy nie usłyszymy Blackmore'a w rockowej,  elektryzującej wersji. Niestety.

Co jeszcze? Z Tarją rozmawiamy o jej nowym koncertowym DVD, Katatonia, Nachtmystium, In This Moment, The 69 Eyes i Masachist zdradzają nam kilka ciekawych historii a na zakończenie prezentujemy debiutantów z Hellectricity (choć jeśli dobrze przyjrzymy się składowi zespołu słowo ?debiutant? traci sens). Do tego recenzje, konkursy, koncertowe relacje...

O końcu wakacji nie piszemy... Bo po co?

Darek Świtała

ALBUM MIESIĄCA

ENSLAVED
"RIITIIR"
(Nuclear Blast)

Najpierw była ambicja. Ambicja, by opisać ten album z detalami. Ot, taki pomysł bez sensu? Dlaczego? Ano dlatego, że musiałoby się to odbyć kosztem co najmniej czterech kolejnych recenzji (tak, być może dwie strony gazetowe wystarczyłyby na taki właśnie wnikliwy opis? być może jednak nie). Dlatego, że wszelkie tego typu ambicje recenzentów nie mają szans w zderzeniu z artystycznym bogactwem ?RIITIIR?. A także dlatego, że muzyce tej należy dać możliwość po prostu płynąć. Sobie natomiast dać możliwość? pławienia się w dźwiękach, rozpłynięcia się w tych wszystkich cudownych przestrzeniach? Bez szczegółowego analizowania i rozbierania na czynniki pierwsze. Enslaved na swojej dwunastej płycie pozostaje sobą. Co to oznacza? Że należy oczekiwać nieoczekiwanego. Że muzyczne obrazy będą się zmieniać niczym w kalejdoskopie ? wszystkie jednak tworząc bardzo naturalną całość. I że słuchając dźwięków balansować będziemy gdzieś pomiędzy muzycznym pięknem, a klimatem obskurnym, pomiędzy radością i trwogą. Norwedzy nadal lubują się w tworzeniu czasowych kolosów (średnio 7-8 minut na utwór). Nadal jednak mają tę cudowną zdolność tworzenia, która powoduje, że kolejne kompozycje zdają się być zaledwie miniaturkami, w dodatku przemijającymi stanowczo zbyt szybko. Taki jest nawet jedenastominutowy ?Forsaken?, który zamyka tę płytę, a chciałoby się jeszcze? Stylistycznie ?RIITIIR? przypomina kameleona. Niewiele już tutaj pozostało blackmetalowych naleciałości. Jest, owszem, wściekłe, czarne jak smoła rozpędzenie w ?Roots Of The Mountain?, a Grutle, owszem, nadal skrzeczy niczym kruk? Poza tym jednak trzeba zdać sobie sprawę, że czasy ?Vikingligr Veldi? czy ?Frost? minęły bezpowrotnie. Trochę szkoda, ale czas nieubłaganie gna naprzód, a ci akurat muzycy już od dawna potrzebują o wiele bogatszej palety muzycznych barw, by w pełni się wyrazić. Gdzie zatem szukać muzycznych odniesień do twórczości Enslaved, poza, oczywiście, kilkoma ostatnimi albumami samych Norwegów? W latach 70. ? w świecie dźwięków progresywnych spod znaku chociażby King Crimson. W czasach nam współczesnych - w świecie dźwięków progresywnych spod znaku Tool (to dziwne, ale dopiero teraz odnalazłem tak wyraźne powiązania pomiędzy oboma zespołami; a przecież one żyły własnym życiem już wcześniej). I jeszcze raz w latach 70. - wśród demonicznych riffów Black Sabbath (?Thoughts Like Hammers? miażdży!). W muzyce pop? Dlaczego nie? W końcu o motywach tak przebojowych jak ten w ?Death In The Eyes Of Dawn? większość popowych gwiazdek mogłaby pomarzyć. Tutaj trzeba też dodać, że fantastyczną pracę wokalną wykonał Herbrand Larsen ? jego głos stanowi znakomitą przeciwwagę dla skowytów Grutle. Jakby tego było mało, pięknie tka klawiszowe przestrzenie ? i tu raz jeszcze należy wspomnieć o przeciwwadze, tyle że tym razem dla rytmiczno-harmonicznych wykręceń (?Veilburner?) czy też bardziej zmasowanych ataków (?Storm Of Memories?). Płyta ta jest zresztą pełna muzycznych dysonansów. We wspomnianym ?Thoughts Like Hammers? obok miażdżących riffów bezkolizyjnie funkcjonują organowe brzmienia, w kompozycji tytułowej budząca niepokój muzyczna zawierucha świetnie koegzystuje z klawiszową łagodnością?  W ?Forsaken? motoryka, dynamika i moc w sposób szalenie plastyczny współtworzą całość z archaicznym wstępem (fortepianowy motyw wyrwany ze zdartej płyty?), progresywnym szaleństwem i wyciszonym, prawdziwie kojącym zakończeniem. Jeszcze różnorodniej prezentuje się ?Storm Of Memories?, gdzie zderzają się ? i to czołowo ? psychodelia, awangarda, ambient, heavy metal i black metal. Zderzają się? i nic. Żyjemy, słuchamy i czujemy się świetnie. Żadnych urazów, żadnego niesmaku, ani też poczucia, że oto słuchamy płyty, gdzie doszło do przerostu formy nad treścią. Powracając jednak do wpływów? Enslaved pełnymi garściami czerpie z bogatego dorobku czterech ostatnich dekad, czyni to jednak w sposób dyskretny, wręcz dystyngowany. Mowy o tworzeniu plagiatów nie ma, wszystko zostaje przetworzone na bardzo specyficzny język dźwięków ? to język przynależny jedynie Enslaved. Więcej ? to własna muzyczna tożsamość, której tak bardzo brakuje w czasach nam współczesnych.  Pozostaje jeszcze jedno porównanie. Do Opeth. Szwedzi tworzą w swoim własnym świecie, Norwedzy w swoim, oba jednak zespoły w sposób niezwykły i unikalny połączyły w całość dźwięki ze świata agresywnego i progresywnego. W obu przypadkach powiedzieć możemy o fenomenie. Z szacunku dla ambicji, tytanicznej pracy i talentu pozostaje tylko pochylić czoło. Co też niniejszym czynię?

Rafał Monastyrski

powrót do listy