PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2006-09-00
Metal Hammer 09/2006

Metal Hammer 09/2006

Iron Maiden, Deicide, Sherinian, Motorhead, Pink Floyd, Free, The Cult, Closterkeller, Suffocation, Hatebreed, Delight, Fish, Sonic Youth, Terrorizer, Virgin Steele, Magenta. Plakaty: Satyricon, Arch EnemyIron Maiden, Deicide, Sherinian, Motorhead, Pink Floyd, Free, The Cult, Closterkeller, Suffocation, Hatebreed, Delight, Fish, Sonic Youth, Terrorizer, Virgin Steele, Magenta. Plakaty: Satyricon, Arch Enemy

więcej...

MH: Bardzo modne jest ostatnio szafowanie sformułowaniem ?old schoolowy death metal?. Możesz zdefiniować, co według Ciebie oznacza to pojęcie?
B.: Kręgi szafujące tym określeniem nie interesują mnie i nie mam specjalnie ochoty podsycać tych wszystkich dyskusji o ?oldschoolu?. Co to jest old school death metal? To na przykład SUPREME LORD. To muzyka osadzona głęboko w korzeniach kanonu gatunku, muzyka w której nie ma miejsca na ?podejrzane eksperymenta?. Muzyka szczera, płynąca z czystej chęci grania, będąca owocem ukształtowanego przez wiele lat, twardego jak stal ?muzycznego kręgosłupa?. Kiedy w 1996 ukazał się debiutancki mini-album HELL-BORN, Pagan Records reklamowało go właśnie hasłem ?old school death metal?. Stawia nas to w pewnym sensie na pozycji prekursorów i pionierów takiego grania w Polsce, a także na tle światowej sceny. Przypomnę tylko, że stwierdzenie ?let's bring back the 80's?, które towarzyszyło kampanii promocyjnej naszego debiutu było również swoistym novum w skali światowej. Niestety wokół szeroko pojętego zjawiska ?oldschoolu? rozpętała się istna burza, kipiąca dyskusjami ?kto jest a kto nie?. Na stek bzdur wygłaszanych przez niektórych mogła być tylko jedna odpowiedź. HELL-BORN określa swój styl jako Hell Fuckin' Metal, tym samym mając całe to zamieszanie głeboko w tyle.

MH: Nie boisz się wyrzucać z siebie takich songów jak ?The Black Flag Of Satan?, szczególnie w kontekscie rozgrywającej się na naszych oczach katolicko - politycznej rewolty?
B.: Nie dostrzegam jakoś tej rewolty i jestem daleki od demonizowania poczynań bandy oszołomów, którzy dorwali się do steru i próbują wykorzystać w pełni swoje przysłowiowe 5 minut.  Jak dojdzie do tego, że będę inwigilowany albo będą mi robić naloty na chatę ? zastanowię się dla dobra rodziny nad mniej jednoznacznym przekazem. Na razie czuję się wolny i mogę się w pełni realizować prezentując swoje poglądy i posługując się określoną estetyką jako środkiem przekazu. Jestem ponadto gotów podjąć rzeczową polemikę z każdym, kto będzie mi zarzucał obrażanie czyichś uczuć religijnych lub brak moralności. Naprawdę mam się dobrze i nie przejmuję się krucjatą bliźniąt.

MH: Na koniec coś o tzw promocji ? gdzie kiedy i dlaczego będzie można zobaczyć Hell ? Born?
B.: Do tej pory, w ramach promocji ?Cursed...? zagraliśmy kilkanaście koncertów w Polsce i za granicą, między innymi na Mistycznej Nocy w katowickim Mege Clubie, oraz na Night of Armageddon w Gwincie, w Białymstoku, gdzie gościnnie zagrał z nami Inferno. Prowadzę wstępne rozmowy z organizatorami Festung Open Air 2006, który odbędzie się w dniach 03.06 i 04.06, ponadto planujemy wczesną jesienią miesięczne tourne po USA w towarzystwie niesławnego INCANTATION. W międzyczasie z pewnością wystąpimy na pojedynczych imprezach w kraju i za granicą. Wszelkie informacje na ten temat zainteresowani znajdą na stronach www.hell-born.com oraz www.myspace.com/hellfuckinmetal

więcej...

Warto także powiedzieć coś o zależności tytułu płyty i wielu odniesień do XIX ? wiecznej rewolucji przemysłowej.
M.: Faktycznie, podjęliśmy wątek robotników, żyjących w XIX wieku, zwanym czasem Rewolucji Przemysłowej. Zainspirował nas dramat Gerharta Hauptmanna ?Tkacze?. Ciekawiły nas zależności religii i bezlitosnej eksploatacji ludzi, którzy w tych czasach faktycznie nie stanowili żadnej wartości dla wyzyskujących ich przemysłowców. Stąd także tytuł płyty obrazujący beznadziejną sytuację ludzi, którzy tak samo jak później ich potomkowie podczas wojny znajdowali się w sytuacji bez wyjścia. Wspomnę jeszcze o okładce, którą przygotował norweski artysta Terje Johnsen, związany ze sceną black metalową (okładki min dla KHOLD).

Która to okładka nie będzie miała w naszym kraju łatwego życia...
M.: Też tak pomyślałem, he, he... Choć mam nadzieję, że mimo wszystko nic takiego się nie wydarzy...

Zważywszy na ciężkie stosunki między naszymi krajami...
M.: No tak, afera kartoflana i Bracia Kaczyńscy... Na szczęście myślę, że ta sprawa nie będzie miała aż tak złych konsekwencji i kolejna zimna wojna nam nie grozi. Poza tym, co innego władza a co innego ludzie. Muszę ci powiedzieć, że w Niemczech Polska cieszy się całkiem sporym zainteresowaniem i Wasz kraj odwiedzać będzie coraz więcej naszych rodaków. A wspomniani bracia na pewno niczego nie zmienią...

Wróćmy jednak do muzyki ? zapewne zauważasz chorą sytuację, jaką jest coraz większa ilość metalcore?owych bandów, które nie mając żadnej historii, po jednej demówce podpisują kontrakty z żądnymi nowych twarzy wytwórniami. To już trochę paranoja...
M.: To na pewno nie jest dobre dla sceny, choć powiem ci, że nie obawiam się aż tak bardzo. W końcu historia pokaże, że pozostaną na placu boju tylko ci prawdziwi, zespoły, które są zahartowane i mają coś do powiedzenia. Przypomnij sobie boom death metalowy z lat 90 ? tych. Wtedy też wytwórnie łapały każdego wykonawcę, który grał taką muzykę, niezależnie od tego czy miał coś do powiedzenia czy nie. I czy coś się stało ? pozostali najlepsi, którzy nadal z powodzeniem działają...

Powoli musimy kończyć...
M.: Dzięki i do zobaczenia na koncertach. Mam nadzieję, że kościół w Polsce dopuści naszą płytę z jej okładką do sklepów i nasi zwolennicy będą mogli ją bez problemu kupić, cieszymy się już na kolejny przyjazd do waszego kraju...
Ok., dzięki. A z płytą nie będzie problemu ? już na pewno wszyscy użytkownicy komputerów i Internetu dobrze ją poznali...

Arek Lerch

więcej...

IRON MAIDEN
"A Matter Of Life And Death"
(EMI)

Nie mam pojęcia dlaczego tak wielu fanów krytykuje ostatnie dokonania Iron Maiden. Na wstępie pragnę zaznaczyć, że ja zdecydowanie nie należę do tej grupy i zarówno "Brave New World" jak i "Dance Of Death" podobają mi się w całości. I tak samo jest w przypadku ich najnowszego dzieła (myślę, że nie przesadzam nazywając w ten sposób nową płytę Ironów) - "A Matter Of Life And Death".
O takiej płycie trudno jest wręcz powiedzieć bądź napisać coś złego. Przyznam szczerze, że odsłuchując materiał po raz pierwszy (miało to miejsce w siedzibie EMI Poland) dałem się uwieść magii zaklętej w tej muzyce. I wiem, że to uczucie będzie towarzyszyć mi zawsze w momencie słuchania tego krążka.
72 minuty i tylko 10 utworów. Łatwo więc wyliczyć sobie średnią trwania każdego z kawałków. Zresztą można było się spodziewać, że Ironi podążą właśnie w tym kierunku - w kierunku kompozycji złożonych, epickich. To wszak ukochane przez Steve'a Harrisa klimaty.
Spróbuję teraz przelać na papier to co usłyszałem tego deszczowego dnia ale uwierzcie mi - nie będzie to łatwe... Trudno jest bowiem mówić o muzyce przez duże "M". Takiej muzyki trzeba po prostu posłuchać i cieszyć się nią indywidualnie...Bo żadne słowa nie są w stanie oddać jej potęgi i piękna...

"Different World" - tak nazywa się otwierający album numer. Łatwy do przewidzenia jest to początek, bowiem kawałek jest krótki, szybki i treściwy. Tak Maiden ma w zwyczaju rozpoczynanie swoich płyt. Riff prowadzący jest zdecydowanie hard rockowy, refren może ciut mniej melodyjny niż np. "Wicker Man" ale i tak jest to numer, który świetnie będzie sprawdzał się na koncertach. No i te gitarowe solówki...

"These Colours Don't Run". Wstęp może kojarzyć się trochę z albumem "Virtual XI". Wielu fanów krytykowało ten album, wraz z "The X Factor" głównie za to, że nie śpiewał tam Bruce Dickinson. Do muzyki nikt się raczej nie czepiał. Na nowym dziele Ironów można odnaleźć wiele elementów z tamtych płyt - choćby długie intra i lekko niepokojący (acz nie tak jak w przypadku "The X Factor" dość mroczny) klimat, rozbudowane aranżacje, dużo zmian tempa... Już we wstępie tego utworu swój kunszt jako basista prezentuje nam po raz kolejny Steve Harris. Również Nico McBrain nie pozostaje w tyle i na najnowszym albumie to właśnie perkusja brzmi tak jakoś niesamowicie świeżo, jakby trochę inaczej niż dotychczas acz oczywiście cały czas w charakterystycznym dla Nico stylu. Mam nadzieję że nikt nie zacznie rzucać we mnie kamieniami jak stwierdzę iż w pewnym momencie słuchając utworu "These Colours Don't Run" poczułem tak jak gdybym przeniósł się w czasie do okresu "7th Son Of A 7th Son"... Świetny riff, bardzo ładna partia klawiszy (dyskretna acz słyszalna) i charakterystyczny wokal Bruce'a, który śpiewa bardzo "koncertową" frazę mogącą kojarzyć się z "Your Time Will Come" ze wspomnianego już wcześniej "Wicker Man". Koniec utworu jest już zdecydowanie mroczniejszy - tu już kłania się "The X Factor".
Trzeci na płycie utwór, blisko 10-cio minutowy "Brighter Than A Thousand Suns" rozpoczyna się niczym rzecz z solowych płyt Dickinsona. Za moment wchodzi mocny riff i bardzo ładnie brzmiąca gitara - uwielbiam te typowo "Ironowskie" melodie... Zresztą kto ich nie uwielbia? Ponownie interesująco bębni Nico. Ten kawałek to już zdecydowany popis Bruce'a i kto zarzucał mu spadek formy wokalnej powinien zastanowić się nad tym co mówi. Typowa dla Dickinsona melodyka, kiedy śpiewa: "Out Of The Darkness- Brighter Than A 1000 Suns" nie może się nie podobać. Mniej więcej w połowie tempo utworu wzrasta, Ironi grzeją tu jak rzadko kiedy. To niewątpliwie jedna z najlepszych rzeczy na całym albumie- kawałek jest bardzo złożony, wręcz progresywny. I znowu przywodzący mi na myśl okres "7 th Son..."

"The Pilgrim" to już rzecz zdecydowanie na uspokojenie - jedyne ( jedyne?) pięć minut, szybko i konkretnie. Ale i tak dzieje się tu bardzo wiele - słysząc początek, wydaje mi się że Dickinson (który znów daje tu niezłego czadu)  za moment zaśpiewa: "Moonchild,  Take My Hand Tonight!", riff przywodzi mi na myśl hard rockowe rzeczy z "No Prayer For The Dying" ewentualnie z "Fear Of The Dark" , w pewnym momencie pojawiają się delikatne orientalizmy w stylu "Nomad" z "Brave New World" a sam finał to znów jakby nawiązanie do pierwszej płyty z Blaze'm. Oj dzieje się, dzieje na nowym krążku Żelaznej Dziewicy.

Długie i spokojne intro rozpoczyna ośmiominutowy "The Longest Day". Mimo iż numer jest stosunkowo długi , na pewno świetnie sprawdzi się na koncertach z racji swojego niezwykle melodyjnego i co tu dużo gadać - chwytliwego refrenu. I znów mamy do czynienia z nagromadzoną ilością urzekających gitarowych melodii, po raz kolejny genialnie gra Nicko.

"Out Of The Shadows" to chyba jedyny na albumie spokojniejszy kawałek. Czy jednak można go nazwać typową balladą? Owszem, początek może kojarzyć się odrobinę z "Wasting Love" , są fajnie zaaranżowane gitary akustyczne, jest łatwy do zapamiętania refren. Ale mimo wszystko jest on dosyć dynamiczny.

Kolejnym utworem na płycie jest singlowy "Reincarnation Of Benjamin Breeg". Właściwie nie wyróżniający się niczym szczególnym spośród reszty, utrzymujący wysoki poziom całości. W tym utworze warto zwrócić uwagę na prowadzący riff, który może przywodzić na myśl dokonania Deep Purple.
"For The Greater Good Of God" to mój kolejny obok "These Colours Don't Run" faworyt z "A Matter Of Life And Death". Przyciąga uwagę doskonała partia basu Steve'a i świetne melodie. Moja skojarzenia znów wędrują w okolice "Somewhere In Time" i "7 th Son..." , po raz kolejny kapitalnie śpiewa Bruce. Im bliżej końca, tym nowy album Iron Maiden robi się ciekawszy. ?Lord Of Light", przedostatni utwór, mimo iż także długi (8 minut), jest jednak stosunkowo prostszy od swojego poprzednika. Znów spokojne intro, delikatna , jakby rozbujana typowo maidenowska gitara a potem riff niczym z pierwszych wydawnictw zespołu. Moje pierwsze skojarzenie to "Prowler". Na koniec bardzo następuje fajne przyśpieszenie. Zamykający album, 10-cio minutowy "The Legacy" to już prawdziwe arcydzieło. Akustyczny wstęp, spokojny śpiew Dickinsona... Po chwili gitara akustyczna milknie i zdawać by się mogło, że za moment utwór rozpędzi się. Jednak nic takiego się nie dzieje i znów słyszymy akustyki. Nagle wchodzi gitara elektryczna ale za to jak! Przez moment wsłuchiwałem się w ten fragment jak zaczarowany i ciężko było mi się otrząsnąć. Tego nie da się opisać - powiem tylko, że stosunkowo prosta zagrywka nadaje ostatniemu utworowi iście symfonicznego rozmachu i nieziemskiej wręcz potęgi! W dodatku w pewnym momencie pojawia się klasyczny hard rockowy riff i ciekawie zaaranżowana linia wokalna. Prawdziwe arcydzieło! Utwór kończy się oczywiście podobnie jak się rozpoczął - spokojnie, akustycznie... A ja stoję jak wmurowany i nie wiem co powiedzieć. 72 minuty uczty dla ucha. Dla niektórych być może to za duża dawka, na pewno znajdą się też tacy, którzy ośmielą się "A Matter Of Life And Death" mieszać z błotem. Ja jednak z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to jedna z najlepszych płyt w dyskografii Dziewicy. Iron Maiden po raz kolejny udowadnia, że jest naprawdę Największy! I oby panował nam jak najdłużej...

Adam Brzeziński 5

więcej...

Już w momencie gdy oddaliśmy do druku ten numer Metal Hammera okazało się, że Pintado nie żyje... Byliśmy jednym z ostatnich magazynów, którym udzielił wywiadu...

MH: Czy liryki na nowym albumie nadal w pewnym sensie dotyczą polityki, upadku świata, ciemnej strony życia ludzkiego? Okładka chyba trochę nawiązuje do ?World Downfall?. Jak interpretować więc tytuł nowego albumu?
JP: Zdecydowanie nie jesteśmy politycznym zespołem. Interesuje nas każda dziedzina życia. Nie pokazujemy palcem na żadne osoby, na żadne konkretne wydarzenia. Nie moralizujemy. Staramy się opisywać to co widzimy. Sam doskonale wiesz, co dzieje się dookoła. Świat zwariował, wszystko się wali. Zamiast siedzieć przed telewizorem i oglądać pieprzone, chore wiadomości nagraliśmy nowy album. I jest to zdecydowanie kontynuacja ?World Downfall? - świat upada, a jeszcze mroczniejsze dni nadciągają...

MH: Moją uwagę przyciągnęło bardzo ciekawe outro. Atmosfera tego krótkiego utworu mrozi krew w żyłach! Wygląda mi to na pomysł Pete'a, mylę się?
JP: Outro to całkowicie pomysł Pete' a. Zresztą skoro mamy intro, mamy też outro! (śmiech) Oczywiście to Pete gra na pianinie. Kiedy zaprezentował mi swój pomysł, bardzo mi się to spodobało. ?Ghost Train" jest w jakiś sposób mechaniczny, atmosfera rzeczywiście poraża. W dodatku jest szybki. To naprawdę interesujące połączenie - pianino i bardzo szybka perkusja.

MH: Zdecydowaliście się na ponowne nagranie waszego klasyka z ?World Downfall? ? ?Dead Shall Rise?. Dlaczego akurat ten numer? Czy pasował on najbardziej do ogólnego konceptu nowej płyty?
JP: Zdecydowaliśmy się nagrać ponownie ?Dead Shall Rise? z bardzo prozaicznej przyczyny: Otóż przed nagraniami ?Darker Days Ahead? słuchaliśmy bardzo dużo naszych starych demówek. Kojarzysz wersję ?Dead Shall Rise? z ?World Downfall?? Refren jest zdecydowanie wolny i melodyjny (Jesse nuci fragment) Na demówkach natomiast był on znacznie szybszy i brutalniejszy. Ta wersja podobała nam się o wiele bardziej i dlatego postanowiliśmy nagrać ten właśnie kawałek jeszcze raz. Na naszym nowym albumie fani mają więc okazję zapoznać się w zasadzie z oryginalną wersją ?Dead Shall Rise?.

MH: Na koniec zapytam cię jeszcze o nazwę. Kapel z ?terrorem" w nazwie jest cała masa ale Terrorizer jest jeden! Kto wpadł na tak genialny w swojej prostocie pomysł? Który z was wymyślił że kapela zwać się będzie Terrorizer?
JP: To ja wymyśliłem te nazwę! (śmiech). Na początku marzyło mi się aby zespół nazywał się właśnie po prostu Terror. Zajmowałem się jednak ostro tape-tradingiem i zorientowałem się szybko, że w Kanadzie istnieje już band o takiej nazwie. Pomyślałem sobie: A to skurczybyki - oni już zajęli sobie taką nazwę. Wpadłem więc na ?Terrorizer? - ot, cała historia! (śmiech)

MH: Wierzysz, że Morbid Angel nagra wreszcie nowy studyjny album z Davidem Vincentem przy mikrofonie?
JP: Cóż, Morbid Angel wciąż jest w trasie. Nie widzę jednak przeszkód dlaczego mieliby nie nagrać nowej płyty. Myślę, że nagrają album na jaki czekają fani. W końcu mają w składzie najlepszego i najszybszego pałkera świata! (śmiech)

powrót do listy