PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2013-04-00
Metal Hammer 04/2013

Metal Hammer 04/2013

King Diamond, Killswitch Engage, Kvelertak, Cannibal Corpse, Hardcore Superstar, Avantasia, Fintroll, Osada Vida, Lost Society, Neaera, Misanthrope, Psychopath, Tenebris, Iron Maiden, Elvis Deluxe, Bullet For My Valentine, Studio Raport: J.D. OverdriveKing Diamond, Killswitch Engage, Kvelertak, Cannibal Corpse, Hardcore Superstar, Avantasia, Fintroll, Osada Vida, Lost Society, Neaera, Misanthrope, Psychopath, Tenebris, Iron Maiden, Elvis Deluxe, Bullet For My Valentine, Studio Raport: J.D. Overdrive

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
King Diamond 8
Killswitch Engage 12
Kvelertak 13
Cannibal Corpse 14
Shai Hulud 16
Terror 17
Hardcore Superstar 8
Avantasia 20
Fintroll 22
Osada Vida 24
Lost Society 26
Neaera 27
Misanthrope 28
Thaw 30
Nierdzewna Stal 39
Psychopath 39
Porozumienie Ponad Podziałami 40
70000 Tons Of Metal 42
Tenebris 44
Mało Znane Mało Grane 46
Album Miesiąca 47
Recenzje 48
Iron Maiden 53
Elvis Deluxe 54
Chrome Molly 56
Devourment 57
Przewodnik Metal Hammera 58
Bullet For My Valentine 60
Studio Raport: J.D. Overdrive 61
Live: Slash 62
Live: Alchemy 63
Live: Sabaton 64
Out Of The Darkness 65
Die Young 66

ZGRZYT

Wszystko wskazywało na to, że...

King Diamond nie powróci już na scenę. Poważne problemy z kręgosłupem a potem operacja na otwartym sercu kazały sądzić, że to koniec działalności Mercyful Fate i King Diamond Band. Na szczęście ubiegły rok zdementował te przypuszczenia. King wrócił na scenę i zagrał kilka oszałamiających koncertów a już niedługo będziemy mieli okazję zobaczyć go także w Polsce. Jak opowiada nam w wywiadzie; przeżył śmierć kliniczną ale to doświadczenie uczyniło go silniejszym niż kiedykolwiek...

W numerze także rozmowy z Killswitch Engage i Kvelertak ? zwłaszcza ten ostatni band polecamy Waszej uwadze. Jeśli kariera Kvelertak dalej będzie rozwijać się w tym tempie, to za kilka lat będzie to zespół zapełniający na koncertach duże hale... Rozmawialiśmy też z tak sprawdzonymi ekipami jak Cannibal Corpse, Avantasia, Bullet For My Valentine czy Fintroll ale nie zapominamy o debiutantach: nowy album młodych chłopaków z Lost Society to niesamowita porcja ożywczego thrashu. Można się tylko zdziwić, że w chwili gdy w Bay Area rodził się ten gatunek chłopaków z Lost Society nie było jeszcze na świecie.

Na zakończenie chcemy zwrócić Waszą uwagę na nasze stałe rubryki: w Przewodniku Metal Hammera jak zwykle wgryzamy się wnikliwie w historię polskiego metalu, w Porozumieniu Ponad Podziałami pytamy Kazika o jego związki z metalem a w Mało Znane Mało Grane przypominamy zapomniane płyty, o których jednak warto pamiętać.

Darek Świtała

ALBUM MIESIĄCA

OSADA VIDA
Particles
(Metal Mind Productions)

Startuje pierwszy utwór płyty. Ostry riff, na nim melodyjne uszczypnięcia gitary solowej wkrótce zastąpione mini solem prog-klasycznie brzmiących syntezatorów; około 30 sekundy riff zaczyna dominować samotnie, a po kolejnych 10 sekundach spotykamy drugie syntezatorowe mini solo. 48 sekunda ? riff łagodnieje, wchodzi nieco akustycznych brzmień, w tle delikatne syntetyczne szmery? Gdy ?Hard Boiled? dochodzi do równej minuty doświadczamy mini synth-sola numer 3, tym razem jednak brzmiącego bardziej w stronę mooga. W sekundzie 75-tej zaś zaczyna pracować wokalista, wyczarowując dystyngowaną linię melodyczną zwrotki, taką pod Toto może trochę (w tle z oddaniem kręci rytmem sekcja? ehm? rytmiczna, a gitarzysta trąci czasem tłusto struny)? Refren łapie nas w 140 sekundzie; chwytliwy, klarowny? pod Toto zdecydowanie? a puszcza? no właśnie, czy puszcza? Mnie już od dawna nie? A jak już przy tym puszczaniu jesteśmy, to na znakomitej, powalającej ośrodki przyjemności, gdziekolwiek w ludzkim ciele one by się nie znajdowały, naładowanej radosną i pozytywną atmosferą ?Particles?, czwartej płycie Osady Vidy, mało co puszcza, jak już chwyci.

Osada zwykła serwować nam w przeszłości dystyngowane, raczej mroczne i zdecydowanie poważne pejzaże. Po trzech płytach, na których byli w tym coraz lepsi, nie wytrzymali i w końcu pofolgowali swoim weselszym instynktom, a efekt tego jest taki, że powstał prawdopodobnie pierwszy polski album idealnie łączący zalety melodyjnego rocka z progresywną estetyką; album pełen jednych z najpiękniejszych i najbardziej chwytliwych progresywnych piosenek, jakie kiedykolwiek dane mi było usłyszeć, pośród których zniewalający, poruszający, cudownie podniosły i wywołujący prawdziwe łzy wzruszenia, ?Until You?re Gone?, to prog-hit, który powinien przetrwać pokolenia. Duża w tym wszystkim na pewno zasługa nowego elementu (piątego!) w składzie Osady, bo Marek Majewski (ex-Acute Mind) potrafi czarować swoim wokalem, otoczyć nim słuchacza, olśniewająco go zniewolić, niczym Peter Cetera za najlepszych czasów Chicago, niczym Nick D?Virgilio z tych najbardziej melodyjnych momentów drugiego wcielenia Spock?s Beard, albo niczym najlepsi wokaliści, wspominanego już wcześniej przeze mnie, Toto? Wokal Marka upraszcza dla słuchacza skomplikowane podkłady wykreowane przez pozostałą czwórkę, czyni je przystępniejszymi, pozwala podchodzić do ich zawiłości w sposób bardziej naturalny; jakimkolwiek węzłem, choćby i gordyjskich proporcji (na przykład jazz-Toto wersja ?Master Of Puppets?, wieńcząca album) czwórka instrumentalistów Osady by nam nie zagrodziła drogi, Marek za każdym razem udowadnia, iż wie jak być Aleksandrem Wielkim? Osada Vida nie odkrywa na ?Particles? nieznanego muzycznego świata. Wszystko, co na niej zawarli już było, choćby w dokonaniach Camel, Pink Floyd, Spock?s Beard, Echolyn, Iluvatar? wielu, wielu innych? (czy wspominałem już o Toto? na pewno?) Zdecydowanie jednak tworzy swoją tego świata wersję, taką Osadową alternatywną wizję; i oni, świadomie czy nie, dobrze o tym wiedzą, inaczej nie nazwaliby siódmego numeru na płycie ?Different Worlds?? Każda z dziesięciu kompozycji na ?Particles? błyszczy, każda ma swoją specyficzną charyzmę, każda w pełni satysfakcjonuje. Błyszczy też produkcja, najlepszej światowej jakości, surowa, ale i krystalicznie czysta, oszlifowana z największą precyzją? Zaręczam, doznawać tej płyty to czysta rozkosz! ? gdzie ja skończyłem? Ach, tu! Zwalniam ?pauzę?. 140 sekunda ?Hard Boiled?, ten bardzo chwytliwy refren; wiecie, że zaczynam mój piąty odsłuch tej płyty? Za 2 minuty będzie to ekstra gitarowe solo, które trochę przypomina mi Grey Lady Down?

Remigiusz Mendroch

powrót do listy