PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2012-04-00
Metal Hammer 04/2012

Metal Hammer 04/2012

JUBILEUSZOWE 250. WYDANIE: Van Halen, Adrenaline Mob, Soulfly, Accept, Unleashed, Borknagar, Pneuma, Judas Priest, Asgaard, Top 50 ulubionych płyt redakcjiJUBILEUSZOWE 250. WYDANIE: Van Halen, Adrenaline Mob, Soulfly, Accept, Unleashed, Borknagar, Pneuma, Judas Priest, Asgaard, Top 50 ulubionych płyt redakcji

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
Van Halen 8
Top 50 ulubionych płyt redakcji 12
10 gniewnych ludzi
Adrenaline Mob 18
Soulfly 20
Accept 22
Unleashed 24
MH Przewodnik 26
Borknagar 28
Mało znane mało grane 30
Pneuma 39
Porozumienie ponad podziałami 40
Antigama 42
Heaven & Hell 44
Album miesiąca 47
Recenzje 48
Sonisphere 56
Judas Priest 58
Asgaard 60
Live Opeth 62
Live Suffocation 63
Naglfar 64
Shinedown 65
Die young 66

 

ZGRZYT

250 wydanie Metal Hammera...

...to, w przełożeniu na comiesięczny cykl edycji magazynu, prawie 21 lat. W tym czasie powstawały i upadały muzyczne mody; na fali popularności był i grunge i new metal i metalcore... Owszem były i są muzyczne style, które zdają się być na stałe wpisane w muzyczny świat; nieśmiertelny hard rock, cieszące się raz mniejszą a raz większą popularnością black i death metal, w końcu thrash, który oparł się próbie czasu. Ciekawe, że nasz Metal Hammer w odpowiednim momencie zwrócił się nawet ku tak mało metalowym gatunkom jak blues, punk, psychodelia czy rock progresywny. Ale czy bez rocka progresywnego byłby możliwy sukces Opeth? Czy bez oglądania się na punkową spuściznę istniałyby takie bandy jak Armia, Mastodon czy Volbeat?

Zresztą to nieodżałowany Tomek Dziubiński, założyciel polskiej edycji Metal Hammera powtarzał nam często, że w tym biznesie nie ma szufladek; wszystkie style przenikają się a ścieżki, nawet największych antagonistów, krzyżują się raz po raz. Liczą się tylko ? wrażliwość na dźwięki i otwarty umysł.

To dlatego wciąż trzymamy poziom, co miesiąc oddając w Wasze ręce kolejne numery naszego pisma. A nasze święto jest przede wszystkim Waszym! Bo ? jak bardzo byśmy się nie starali ? bez wiernych Czytelników Metal Hammer nie miałby racji bytu.

Metal!!!

Jola Dziubińska i Darek Świtała

 

ALBUM MIESIĄCA

Paradise Lost
"Tragic Idol"
Century Media

Nareszcie! To słowo, zespolone z pełnym ulgi westchnieniem, wyrzuciłem z siebie tuż po dziesiątym odsłuchu ?Tragic Idol?. Po nagraniu ?Host? Brytyjczycy długo wracali do świata żywych. Żywych w takiej formie, w jakiej chcieliby ich widzieć, a przede wszystkim słyszeć, wszyscy miłośnicy paradisowej muzyki z okresu, gdy zespół święcił największe triumfy. Aż wreszcie, po wydaniu kilku albumów mniej (?Believe In Nothing?, ?Symbol Of Life?) lub bardziej (?In Requiem?, ?Faith Divides Us-Death Unites Us?) udanie nawiązujących do kultowych ?Icon? i ?Draconian Times?, zespół spłodził typowy album Paradise Lost. Tak jest! To, że jest to album typowy, należy postrzegać wyłącznie w kategorii zalet. Bo chociaż nawet na ?Host? można doszukać się kilku udanych kompozycji, to faktem jest, że zespół stracił wówczas własną tożsamość. Tymczasem Paradise Lost typowy to tak naprawdę zespół wyjątkowy. Zespół o własnym unikalnym stylu, zespół jedyny w swoim rodzaju, tworzący muzykę nie do podrobienia. Zastanawiałem się, dlaczego muzycy nie skorzystali z okazji i nie opatrzyli nowej płyty tytułem ?13?, wszakże to trzynasty album w ich dyskografii, a i liczba ?13? zdawałaby się doskonale współgrać z ich nacechowaną wszelkiej maści ponuractwem twórczością.Teraz wiem, że przynajmniej pod względem czysto artystycznym, byłoby to duże nieporozumienie. O żadnym pechu mowy być tu bowiem nie może. Płyta świetnie brzmi, jest znakomicie skomponowana i ? wracając do punktu wyjścia ? po raz pierwszy od lat, od początku do końca, bez jakichkolwiek słabszych punktów, utrzymana w tym jakże wyjątkowym stylu. Oczywiście nierealne było stworzenie kopii ?Lost Paradise? czy ?Gothic?. Wiadomo, że Nick nie potrafiłby, a przede wszystkim nie chciałby zaryczeć ponownie niczym zraniony zwierz. Także Gregor stoczył własną walkę z demonami przeszłości pod szyldem Vallenfyre i w pewnym sensie zamknął ostatecznie pewien rozdział. A nawet jeśli zechce jeszcze do niego powrócić ? wiadomo, że nie stanie się to pod szyldem Raju Utraconego. ?Tragic Idol? to płyta, która mogłaby się ukazać jako zagubiony materiał powstały gdzieś pomiędzy realizacją ?Icon? i ?Draconian Times?. Względnie tuż po ?Draconian Times?, ale na pewno przed ?One Second?. Wszystkie dziesięć kompozycji to przede wszystkim żywa, ciężka, gitarowa i dynamiczna muzyka, w stopniu minimalnym przyprawiona syntetycznymi smaczkami. Jest ich tu na tyle niewiele, że występują raczej w charakterze przyprawy, która podkreśla i tak już znakomity smak, niż w roli przedawkowanego sztucznego ulepszacza, który wpływa na całkowitą zmianę charakteru dania. Odejdźmy jednak od porównań kulinarnych, bo to danie muzyczne, przeznaczone nie dla kubków smakowych, lecz adresowane wprost do naszego ośrodka słuchu. A ten, począwszy już od ?Solitary One?, jest bardzo zadowolony. To ciężkie, wolne, majestatyczne i desperackie granie, w przypadku tej akurat kompozycji najwyraźniej nawiązujące do czasów ?Gothic?, ze smaczkiem w postaci okazjonalnego klawisza, współodpowiedzialnego za kreację nastroju prawdziwie upiornego. Zmianę charakteru przynosi energetyczny ?Crucify?, z melodyjnym refrenem, zadziornymi riffami (ciężki riff główny dziwnie przypomina? jasny gwint!? ?Aerials? S.O.A.D), świetnym, brzęczącym basem. W ?Fear Of Impending Doom? pojawiają się rewelacyjne gitarowe pasaże (faktem jest, że wypełniają całą płytę!), ale także nieco powietrza, delikatności i bardziej pasywnego śpiewu, śpiewu od niechcenia, w którym Nick jest bardziej niż przekonujący. Jeszcze bardziej przekonuje w intensywnym ?Honesty In Death?, którego kopiące riffy cechuje dynamika ?As I Die? i ?Pity The Sadness?. Zabawa dynamiką kształtuje ?Theories From Another World?: tutaj napastliwe riffy przyprawiają szyby o drżenie, a refreny opatrzone zostały nastrojem tyleż niepokojącym, co dziwacznym. Kolejne kawałki, ?In This We Dwell?, ?To The Darkness?, ?Tragic Idol?, to znów typowy Paradise Lost ? mocny, dynamiczny, melodyjny i odpowiednio mroczny. Najdziwniejszy w zestawie jest ?Worth Fighting For?, utwór skonstruowany na bazie szkieletu rytmicznego co najmniej nieoczywistego. ?The Glorious End? zamyka stawkę dokładnie tak jak powinien to czynić ? dumnie, ciężko, mozolnie, a w nastroju desperacko. Teza, wedle której nowa płyta miałaby być lepsza, czy choćby równie dobra jak wspomniane wcześniej ?Icon? i ?Draconian Times?, jest łatwa do podważenia. Kolejna, że ?Tragic Idol? niemalże klasycznym dokonaniom dorównuje, niesie w sobie znamiona prawdy objawionej. A to oznacza, że Paradise Lost, który tak niegdyś wielbiliśmy, powrócił do nas na dobre.

Rafał Monastyrski

powrót do listy