PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2011-02-00
Metal Hammer 02/2011

Metal Hammer 02/2011

Accept, Flotsam & Jetsam, Queen, Black Label Society, Korpiklaani, Mech, Sinister, studio raport: Artillery, Royal Thunder, Dżem, Destruction, The Project Hate, KrukAccept, Flotsam & Jetsam, Queen, Black Label Society, Korpiklaani, Mech, Sinister, studio raport: Artillery, Royal Thunder, Dżem, Destruction, The Project Hate, Kruk

ZGRZYT

Wiele wskazuje na to, że jednym z Waszych płytowych faworytów 2010 jest najnowszy album odrodzonego Accept. Tymczasem grupa zagra trzy koncerty w Polsce - już za parę dni będzie można ją podziwiać w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu. Więcej o Accept  - na naszej ósmej stronie.

Zresztą początek 2011 roku pokazuje wyraźnie, że klasycy metalowego grania mają się lepiej niż kiedykolwiek - nowe albumy Flotsam & Jetsam, Artillery, Sinister, Destruction - to naprawdę solidna dwaka konkretnego metalu a weteranom, bo tak można juz chyba o nich mówić, można zarzucić wiele ale nie to, że odcinają kupony od niegdyś zdobytej popularności.

W numerze nie zabrakło też rzecz jasna naszych stałych rubryk - w Heaven & Hell prezentujemy Paradise Lost, w Nierdzewnej Stali przypominamy o klasycznym albumie Death a na koniec zaglądamy na koncertowe sceny, na których zagrały Helloween i Stratovarius.

Mamy też nadzieję, że już w kolejnym numerze będziemy mogli podzielić się z Wami informacją, która na pewno ucieszy wszystkich fanów dobrej muzyki jak i samego Metal Hammera.

Darek Świtała

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
Accept 8
Flotsam & Jetsam 12
Queen 13
Black Label Society 14
Korpiklaani 16
Studio Raport: Artillery 18
Turisas 20
Mech 22
Thrash Metal 24
Sinister 26
Ava Inferi 28
Nierdzewna Stal 37
Iskald 37
Mało Znane Mało Grane 38
Royal Thunder 39
Dżem 40
And You Will Know 41
Heaven & Hell 42
Destruction 44
Vreid 46
Album Miesiąca 47
Recenzje 48
The Project Hate 55
Kruk 56
Live: Helloween 58
Live: Jagerfest 59
Out Of The Darkness 60
Quizz 61
Die Young 62

ALBUM MIESIĄCA

SINISTER
Legacy Of Ashes
(Massacre)

Death metal ponownie wkroczył na trudną i wyboistą ścieżkę, a Sinister nadal robie swoje. To chyba dobrze o nich świadczy, nieprawdaż? Muzyczny pęd ku śmierci rozpoczęli w 1988 roku i po serii niezbędnych wówczas do podpisania kontraktu demówek, epek i splitów oficjalnie zadebiutowali cztery lata później. Debiut ? wydany pod banderą Nuclear Blast, ?Cross The Styx? - był cholernie mocny, nic też dziwnego, że niemal od razu wbił się do żelaznej klasyki gatunku, gdzie zapewnione ma już miejsce dożywotnie. Równie wysoki pułap jakościowy osiągnęły też ?Diabolical Summoning? i przede wszystkim powszechnie chwalony ?Hate?. Ten poziom utrzymały także MCD ?Bastard Saints? i szalenie intensywny ?Aggressive Measures?. Później bywało różnie. Można wręcz powiedzieć, że ile Sinister przeżył zmian w składzie, tylu też doznał upadków i wzlotów. Przez zespół przewinęła się nawet śpiewająca przedstawicielka płci pięknej, mająca muzyczne korzenie w Occult, Rachel Heyzer, która ryczała może i dość monotonnie, za to z pewnością brutalnie. Ponieważ jednak nałożyło się to na okres twórczej zapaści w zespole, trudno uznać ?Creative Killings? i ?Savage Or Grace? za dzieła wiekopomne. Ostatecznie ze starego składu ostał się jedynie perkusista Aad Kloosterwaard, który notabene jest dziś wokalistą (został nim na etapie świetnego ?Afterburner?. Zważywszy na ilość wokalnego jadu, nasuwa się pytanie: dlaczego tak późno?). Tyle historii, bo niektórzy stwierdzą, że i tak najważniejsze jest tu i teraz. A teraz Sinister prezentuje nowy album, który zgodnie z zapowiedziami powinien być najbrutalniejszy i oczywiście najlepszy. Najbrutalniejszy nie jest na szczęście, a czy najlepszy? Raczej nie, choć pod względem jakości lokuje się gdzieś w pobliżu największych klasyków grupy (ze szczególnym uwzględnieniem ?Hate?), a to już i tak ? zważywszy na fakt deathmetalowej posuchy ? wyczyn niebagatelny. Nie brakuje tu wprawdzie rozwiązań sztampowych i ogranych aż do bólu, ale też ich brakować nie może. Przynależność gatunkowa w końcu zobowiązuje. Najistotniejsze jednak jest to, że zespół w kompozycje potrafił wtłoczyć mnóstwo świeżości, co wywołuje szereg zaskakujących i nieprzewidywalnych reakcji: a to noga nagle zaczyna podrygiwać, to znów głowa zaczyna się bujać, aż wreszcie wstępuje w słuchacza ochota, by zabrać się za uczciwy headbanging. Tak oddziałuje przede wszystkim opatrzony intrygującym i wciągającym klimatem ?Anatomie Of A Catastrophe?, z mielącą sekcją, świetnymi partiami gitar i zajadłym wokalem. Tak wpływa intensywny ?The Sin Of Sodomy? ozdobiony świetnymi brutalnymi refrenami i balansujący od szalonych perkusyjnych blastów po gniotące partie w średnim tempie. Tak wreszcie leniwe ciało z fotela podrywa ?The Hornet?s Nest? z okazjonalnymi melodiami, mnóstwem ultraciężkich gitar i transowym, hipnotycznym zakończeniem. Intrygująco brzmią również wyciszone partie w utworze tytułowym, gdzie poza wokalistą najwięcej do powiedzenia ? a właściwie zagrania - ma sekcja rytmiczna. Do tego dorzucamy doprowadzający słuchacza na skraj wyczerpania, intensywny ?Into The Blind World? oraz w niczym mu nie ustępujący, morderczy ?The Enemy Of My Enemy?. Momentów na oddech tu niewiele, ale gdy się już pojawią, stanowią piękną przeciwwagę dla ogólnie dominującego szaleństwa. Tak jest chociażby w ?Righteous Indignations?, w którym moment wyciszenia brzmi tyleż pięknie, co zaskakująco. A na deser zespół proponuje ponad sześciominutowy ?The Living Sacrifice? z kaskadą miażdżących, rwanych riffów, poprzetykanych partiami boleśnie zawodzącej gitary. I nastaje cisza. Poprzez lekkie otumanienie przebija się jedna myśl: tak, Sinister gra death metal. Bo też i cóż, do cholery, mógłby grać innego? Tak pięknie diabelska okładka mogła skrywać wyłącznie materiał starej szkoły ? i tak zaiste jest: blasty stanowią tu jedynie okazjonalny, dobrze wkomponowany dodatek, a wściekły wokal przywodzi na myśl raczej te stare, dobre dla death metalu czasy. Sinister Ameryki tu nie odkrywa, bez żadnych wątpliwości cieszy jednak fakt, że nadal chce im się działać dla idei. Bo chyba nikt nie powie, że robią to dla pieniędzy?

Tekst: Rafał Monastyrski

powrót do listy