PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2016-04-20
Metal Hammer 4/2016

Metal Hammer 4/2016

Fuzz, Zakk Wylde, Headspace, Danko Jones, Spiritual Beggars, Caliban, Doogie White & La Paz, John Lydon, Scarecrow, Phill Lynott, Moonsorrow, Shipyard, Amon Amarth, Steel Panther, Monster Magnet, Dante, Arena

 

Metal Hammer 4/2016 

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
Fuzz 8
Zakk Wylde 12
Headspace 14
Danko Jones 17
Spiritual Beggars 18
Caliban 20
Doogie White & La Paz 22
John Lydon 24
Scarecrow 26
Phill Lynott 28
Moonsorrow 30
Shipyard 32
Book Zapłać 41
Na Zachód Od Metalu 42
Amon Amarth 44
Mało Znane Mało Grane 46
Steel Panther 48
Monster Magnet 50
Dante 52
Arena 54
Album Miesiąca 55
Recenzje 56
Live 66
Out Of The Darkness 69
Die Young 70

ZGRZYT

Masz fuzza?
 
… pamiętam jak w ogólniaku, do którego zacząłem uczęszczać tuż po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, posiadanie gitarowego fuzza to był szpan nieziemski. No właśnie, słowo „szpan” również przestało być modne, teraz jest lans, są selfie a najlepiej to suby na YT. Natomiast fuzz pozostał fuzzem choć dziś, w epoce powszechnej dostępności dóbr wszelkich, mówi się chętniej o multi fx czy uniboxach. My natomiast na okładce wyróżniamy tym razem inny Fuzz – choć trudno podejrzewać by zespół gitarzysty Piotra Łukaszewskiego swą nazwą nie nawiązywał właśnie do gitarowego efektu. Nowa płyta Fuzz wnosi sporo świeżej energii na współczesną polską scenę rockowo-metalową. Gorąco polecamy ją Waszej uwadze.
 
W wiosennym numerze znaleźliśmy też miejsce dla innego gitarowego boga; Zakk Wylde jaki jest każdy widzi. Choć tym razem ten Zakk przedstawia nam się z nieco innej, łagodniejszej strony. Inna sprawa że tylko on mógł w wywiadzie opowiadać o metalowych kartoflach (vel ziemniakach).
 
Polecamy też inne rozmowy: z Danko Jonsem  rozmawialiśmy o Woodstocku, z Doogie Whitem oczywiście o Rainbow a John Lydon mówił nie tylko o Sex Pistols. To tylko część tematów, bo znaleźliśmy też miejsce dla Spiritual Beggars (właśnie wydali niezłą hardrockową płytę – rzecz dla purplemaniaków), Caliban, Headspace, Steel Panther, Amon Amarth, Moonsorrow czy Monster Magnet a płytowy wysyp nowości zmusił nas by rozszerzyć rubrykę „Recenzje” aż do dziesięciu stron.
 
No to miłej lektury dziewczęta i chłopcy!
 
Darek Świtała

 

ALBUM MIESIĄCA

ZAKK WYLDE
Book Of Shadows II
(Universal)
 
Zakk Wylde postanowił powrócić do swojego pomysłu sprzed 20 lat. Niezależnie od tego, czy nagrywa cięższe rzeczy z Black Label Society, czy z innymi artystami, przyznaje, że zawsze dużo gra także na pudle. Jak się okazuje – pomysłów na tego typu utwory uzbierało mu się przez ten czas całkiem sporo. Wydana przed dwudziestu laty pierwsza część „Księgi Cieni” była z jednej strony prezentacją właśnie takiej łagodnej, akustycznej strony brodatego gitarzysty (To taka muzyka do picia piwa tuż przed zamknięciem baru, jak określił ją autor), a z drugiej – wydawnictwo, mające na celu wypełnienie niekorzystnego kontraktu z wytwórnią płytową. Tym razem takiego problemu już raczej nie ma, a druga odsłona „Book Of Shadows” przynosi czternaście delikatnych ballad nie tylko na tzw. after, ale i idealnych do posłuchania np. przy ognisku. Całość rozpoczyna „Autumn Changes”, które bardzo przypomina... „Black” Pearl Jam. Numer nie jest może na granicy plagiatu, ale porusza gdzieś sentymentalne odczucia za rockiem sprzed dwóch dekad. Zaś niezła solówka w drugiej części tego kawałka, urokliwie go dopełnia. Kolejny „Tears Of December” brzmi niczym utwór Bruce’a Springsteena. Zresztą już sam głos Zakka bardzo przypomina tutaj “Bossa”. Dla odmiany „Lost Prayer” zbliża nas do twórczości Toma Petty’ego, pomimo tego, że Zakk w nim śpiewa już ze swoją charakterystyczną manierą. Wyróżnia się natomiast „Darkest Hour”, który mógłby być bliźniakiem black labelowego „In This River”. W solówce pod koniec gitarzysta co prawda trochę odpłynął, jednak ta natchniona i emocjonalna pieśń, zaaranżowana nie tylko na gitarę, organy Hammonda ale i smyki, to najciekawszy fragment całej płyty. Southernowy „Forgotten Memory” przepełniony tęsknotą oraz nadzieją, przynosi ukojenie, zaś kołyszący „Yesterday’s Tears” to idealny „wolny numer” na niejedną domówkę. Z kolei „Harbor’s Pity” to znów trochę Springsteena, ale i ducha czasów Woodstocku oraz pokolenia dzieci kwiatów. Singlowy „Sleeping Dogs”, trafnie wybrany do pilotowania płyty, to sto procent Zakka w Zakku. Przejmująca melodia, smutny głos, szczypta patosu i oczywiście solówka. Wieńczący płytę fortepianowy i podniosły „The King”, to deklaracja Wylde’a dotycząca niezłomności i wierności, zakończona patetycznym... „slashowym” solem. Na „Book Of Shadows II” Zakk Wylde przesunął wektor stylistyczny bardziej w stronę klasycznego, ikonicznego rocka. Mniej tu folku, czy bluesa, ale nastrój melancholii i spokoju zachowano. Teraz pozostaje czekać na czerwcowy koncert w Łodzi, podczas którego Zakk będzie promował ów materiał.
 
Maciej Majewski
 

 

powrót do listy